sobota, 19 lutego 2011

PO: GKS Tychy - Unia Oświęcim (Półfinał, spotkanie nr 1)

Drużyna, z którą GKS walczył o drugie miejsce, a także z którą doznał najwyższej porażki w tym sezonie, była w pierwszym meczu łatwiejszym rywalem niż Stoczniowiec. Miejscowi grali jednak o niebo lepiej, szybciej i skuteczniej, a swoją zasługę zapewne miały w tym pełne trybuny, przygaszone światła i oprawa kibiców, które dodały tyszanom animuszu.


Tyszanie mogli szybko objąć prowadzenie podczas kary Tabačka lecz Kotlorzowi zabrakło milimetrów. Nie udało się zgromadzonych fanów ucieszyć, udało się ich za to... uciszyć. Unici przetrwali osłabienie i kilkukrotnie zagrozili bramce gospodarzy, uderzając z każdej pozycji, z jakiej mogli. W 8 minucie rajd Jakubika zatrzymał dopiero Sobecki, ale musiał skapitulować przed kolejnym "piratem drogowym". Krajči okazał się za dynamiczny dla tyskich obrońców i po zabawie z krążkiem w końcu wpakował go do siatki.
Taka bezczelność w grze nie spodobała się o 10 lat starszej gwieździe GKS-u. Pierwszy pojedynek Šimíček vs. Unia wygrał gościom Witek, natomiast drugi zakończyła seria błyskawicznych podań, po której krążek do pustej bramki skierował Woźnica.
GKS dopiero się rozkręcał ostrzeliwując bez wytchnienia bramkę gości, którzy byli w stanie odpowiedzieć tylko kontrami - w 19 minucie strzał Jarosa instynktownie wybronił Sobecki. Oba zespoły grały jednak z pełnym zaangażowaniem do samej syreny o czym dobitnie świadczy walka o krążek między Šimíčkiem, któremu nie przeszkodził brak kija, a Połącarzem, który w tej walce stracił kask.

Początek drugiej tercji był mniej emocjonujący niż ostatnie chwilę pierwszej, ale wystarczyła gra w osłabieniu gospodarzy, którzy raz za razem wjeżdżali z krążkiem w tercję rywala, by emocje rozgorzały na nowo.
W 26 minucie "rundkę" dookoła Witka zrobił Garbocz. Gola nie zdobył, ale utrzymał się przy krążku. Odegrał gumę do osamotnionego Galanta, którego strzał dobił Krzak, dając prowadzenie GKS-owi.
Miejscowi musieli uważać zwłaszcza na uderzenia z dystansu - w 30 minucie pierwsza para obrońców spróbowała swoich sił z tyskim golkiperem, jednak z równie mizernym efektem jak Gabryś, gdy na ławce kar w 34 minucie przebywał Paciga.
Trener Suchánek mieszał składem i przyniosło to efekt. Przynajmniej częściowy - gra co prawda się wyrównała, wynik natomiast zmieniał się tylko po jednej stronie tablicy.
Pierwszy atak wreszcie poprawił skuteczność. W 37 minucie zagranie na pamięć Pacigi zaskoczyło Witka, który nie zdążył przemieścić się w bramce i lewoskrzydłowy pierwszej formacji podwyższył wynik o jedno oczko.
Drugie dodał na 57 sekund przed zakończeniem tercji, choć pewnie bardziej ucieszyłby się, gdyby gola zdobył kilka sekund wcześniej, kiedy od zakrystii omal nie pokonał reprezentującego w poprzednim sezonie trójkolorowe barwy Przemysława Witka. Po tej akcji guma nie opuściła jednak tercji gości i po zamieszaniu pod bramką, hokeiści z Tychów schodzili do szatni z jeszcze większą zaliczką.

Roszady trenera przyjezdnych nie ominęły także bramki, w której zagościł Zborowski. Miał więcej szczęścia niż wychowanek Unii, pracy jednak też miał zdecydowanie mniej.
W 43 minucie czwarta piątka najpierw przyglądała się Jarosowi, a następnie Flašarowi, który marudził przy wyborze miejsca do oddania strzału. W końcu jednak uderzył, a guma znalazła się za plecami Sobeckiego.
Oświęcimianie dłużej utrzymywali się przy krążku rozgrywając go między sobą... na własnej połowie lodu, wysokie ustawienie tyszan nie pozwalało bowiem na nic więcej. GKS nastawił się na błyskawiczne kontry i po jednej z nich Vítek wyjechał sam na sam, jednak w ostatniej chwili został powstrzymany. W odpowiedzi niewidoczny dziś Valušiak trafił w słupek.
W końcówce Zborowski dwa razy zjeżdżał z lodu, jednak GKS tym razem obronił wynik, a ułatwiła mu to jeszcze kara nałożona na Valušiaka, dzięki której przez ostatnią minutę oglądaliśmy spokojnie, z pełnym wyrachowaniem, rozgrywany zamek. Mecz więc zakończył się zupełnie inaczej, niż rozpoczynał.

Na konferencji prasowej dyrektor Pawlik poinformował jeszcze, że rozmowy z działaczami z Oświęcimia, mające umożliwić tyszanom towarzyszenie swojej drużynie na wyjazdach, spełzły na niczym.

Komentarz:
Jest to niestety konsekwencją zajść na trybunach, z powodu których mecz ligowy pomiędzy tymi zespołami został przerwany. Cieszy oczywiście fakt, że sternicy Unii robią wszystko, by do powtórki nie doszło. Może jednak nie korzystaliby z najmniejszej linii oporu i wzięli przykład z Tychów, gdzie pewnie i dzisiaj pojawili się kibice drużyny przeciwnej, a żadnych niespodziewanych przerw w grze nie było? Zamiast segregacji powiatowej, GKS stawia na odpowiednie zabezpieczenie imprez i w efekcie wszyscy są zadowoleni - klub, bo poprawia swój wizerunek i kibice, bo mogą normalnie wejść na lodowisko.

Półfinał - Spotkanie nr 1, 19.02.2011

** ****
GKS Tychy -
Unia Oświęcim
4:2 (1:1; 3:0; 0:1)

0-1 (8:23) Krajči -Říha
1-1 (9:26) Woźnica - Bagiński - Šimíček
2-1 (25:41) Krzak - Galant - Garbocz
3-1 (36:43) Vítek - Paciga - Csorich
(w przewadze 5/4)
4-1 (39:03) Vítek - Csorich - Parzyszek
(4 na 4)
4-2 (42:16) Flašar - Jaros

Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 2800.
Strzały: 24 - 23 (11:8, 7:9, 6:6).
Kary: 10 - 14.
Sędziowali: Kępa, Rokicki - Kolusz, Długi.

GKS Tychy: Sobecki; Kotlorz - Csorich, Sokół - Jakeš, Gonera - Gwiżdż (4), Mejka - Śmiełowski; Vítek - Parzyszek (2) - Paciga (2), Bagiński - Šimíček - Woźnica, Galant - Garbocz - Krzak (2), Banachewicz - Gurazda - Witecki.
Trener: Jiří Šejba.


Unia: Witek (od 40:01 do 57:32, od 58:31 do 58:54 i od 59:09 Zborowski); Dronia (2) - Zaťko (4), A. Kowalówka - Gabryś, Flašar - Piekarski (2), Połącarz; Říha - Jakubik - Krajči (2), Valušiak (2) - Tabaček (2) - Klisiak, Jaros - Modrzejewski - Wojtarowicz, Piotrowicz, Stachura, Sękowski.
Trener: Karel Suchánek.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)