środa, 9 marca 2011

PO: GKS Tychy - Cracovia Kraków (Finał, spotkanie nr 2)

Z nowym kapitanem - Woźnica zastąpił mającego sezon z głowy Parzyszka, ale bez nowej jakości - tak można podsumować dzisiejszy mecz. Ciężko było przypuszczać, że tyszanie zagrają gorzej niż w Krakowie, ale ta niebywała sztuka udała im się bezdyskusyjnie i jeśli Cracovia jutro nie skończy rywalizacji, to tylko dlatego, że po prostu nie przyjedzie.


Już na starcie dało się zauważyć, że miejscowi nie mają ochoty brać się za "zmazywanie" plamy na honorze po poniedziałkowym laniu. Nie forsowali tempa, co oczywiście pasowało Cracovii, bo nie była zmuszona pokazywać wszystkich swoich atutów, a i tak gola zdobyła.
W 5 minucie sędzia ukarał Guzika, ale Ślązacy nie zdążyli zagrozić Radziszewskiemu, a już stracili gola (12 w sezonie w takim momencie). Leszek Laszkiewicz wykorzystał niezrozumienie między Witeckim a Bagińskim i w ciągu ułamka sekundy znalazł się przed Jakubowskim.
Tyszanie wyrównali, ale nie za sprawą huraganowych ataków, lecz po indywidualnej akcji
Šimíčka, który utrzymywał się przy krążku do czasu, aż nie wywalczył sobie dogodnej pozycji i pokonał zasłoniętego Radziszewskiego.
Kolejne kilka minut (i jak się okazało później jedyne) gospodarze zagrali na poziomie, ale brakowało skuteczności i asekuracji w obronie.
Garbocz odebrał krążek obrońcy i obsłużył Galanta, który przegrał z Radziszewskim, a cała akcja skończyła się golem dla Cracovii - Rutkowski pewnie umieścił krążek w siatce po zagraniu zza bramki.
Chwilę później Bagiński przepchnął Wilczka i dograł przed Radziszewskiego, lecz Woźnica zbyt lekko uderzył i golkiper gości zdążył z interwencją.
Kolejny raz jednak tyszanie nie zdążyli z powrotem i znów czwarty atak - tym razem w osobie ledwie 20-letniego Pawła Kosidły - rzucił ich na kolana.

Po przerwie hokeiści GKS-u wydawali się być pogodzeni z losem i nawet powrót Šimíčka do "swojej" piątki nic nie zmienił. Nie byli w stanie przeprowadzić składnej akcji, nie mówiąc o uderzeniach.
Zawodnicy z grodu Kraka pewnie kontrolowali wydarzenia na tafli, co nie wymagało z ich strony zbyt wiele wysiłku i dlatego mecz, zamiast finałów, przypominał sierpniowy sparing, w którym nikomu nie zależy na wyniku.
Cracovia na taką grę mogła sobie pozwolić, bo kiedy chciała, to i tak zmuszała tyszan do błędu i zdobywała kolejne bramki.
W 32 minucie Sokół ruszył do przodu, ale dogrywał krążek tam, gdzie nie było Woźnicy, był za to Witowski. Przemianowany na obrońcę napastnik uruchomił Martynowskiego, który podaniem od bandy do
Dvořáka zgubił ostatniego obrońcę i Czech mógł wykorzystać sytuację sam na sam.
Zastępujący gorączkującego Sobeckiego, Piotr Jakubowski nie odstawał poziomem od kolegów i przed końcem tercji wyciągał krążek po raz piąty, tym razem po niezbyt mocnym uderzeniu Sarnika. Jednak nawet gdyby w tyskiej bramce stanął Dominik Hašek, to niewiele by to pomogło.

Na ostatnią odsłonę tyszanie wyszli już z zupełnie spuszczonymi głowami, nic więc dziwnego, że mimo tego iż goście po bramce w 42 minucie Martynowskiego, oddali zupełnie inicjatywę, to nie potrafili dojrzeć partnerów, a jeśli już kończyli swoje akcje, to raczej ciężko nazwać to kończenie strzałami.
Na poważnie miejscowi zagrozili bramce przyjezdnych dopiero w 55 minucie, kiedy jeden z nielicznych błędów przeciwnika próbował wykorzystać Garbocz.
W 56 minucie karę dostał Kłys, a po kilkudziesięciu sekundach sędzia sygnalizował kolejne wykluczenie - dla Sokoła. Goście tak ochoczo rzucili się do ataku, że zostali ukarani za grę w sześciu. Mecz jednak nie zmierzał ku końcowi równie spokojnie jak wcześniej, bo najpierw kapitan oraz trener Pasów z zapałem wartym lepszej sprawy próbowali odwieść sędziego od decyzji, a później zobaczyliśmy jeszcze 3 trafienia.
Po 6 sekundach opisywanej wyżej kary Gonera uderzył z niebieskiej, a krążek Witeckiemu "ukradł"
Vítek i zza jego pleców skierował gumę do siatki.
Po dwóch minutach Cracovia kolejny raz zrobiła co chciała i za sprawą Słabonia czerwone światełko za plecami Jakubowskiego zapłonęło ponownie.
Na 18 sekund przed końcem
Šimíček dogrywał wzdłuż bramki i w identycznej sytuacji jak w pierwszej tercji znalazł się Woźnica, któremu tym razem dopisało szczęście i zmniejszył rozmiary porażki.

Patrząc na grę miejscowych na myśl przychodzi porównanie tylko roku 2003, kiedy GKS w walce o "zaszczytne" 5 miejsce uległ wyraźnie Energostalowi Toruń. Poziom ligi spadł do tego stopnia, że to co 8 lat temu starczyło ledwo na 6 pozycję, teraz wystarcza na srebro.
I szkoda tylko kibiców, którzy w przeciwieństwie do swoich ulubieńców, pokazali klasę i prowadzili doping do ostatniego gwizdka.

Po meczu powiedzieli:

Jiří Šejba: Niestety cały sezon gramy dwoma piątkami i nie da się już więcej z zawodników wycisnąć, nie mają sił na więcej. Mamy jednak 3-4 skład w kraju i nasza gra w finale już jest sukcesem.

Rudolf Roháček: Jutrzejszy mecz będzie najtrudniejszy w tej rywalizacji. Ja nie zakładam, że jutro nie wygramy, ale tak już jest, że wszystko jest możliwe.

Finał - Spotkanie nr 2, 09.03.2011

**** *
GKS Tychy - Cracovia Kraków

3:7 (1:3; 0:2; 2:2)

0-1 (4:30) L. Laszkiewicz (w osłabieniu 4/5)
1-1 (7:33) Šimíček - Vítek
1-2 (9:07) Rutkowski - Kosidło - Šimka

1-3 (11:06) Kosidło - Biela - Šimka
1-4 (31:20) Dvořák - Martynowski - Witowski
1-5 (37:51) Sarnik - Piotrowski - Noworyta
1-6 (41:22) Martynowski - Łopuski - Prokop
2:6 (56:39) Vítek - Gonera (w przewadze 5/4)
2:7 (58:33) Słaboń - Piotrowski - L. Laszkiewicz
(sygnalizowana kara)
3:7 (59:42) Woźnica - Šimíček - Bagiński (w przewadze 5/4)

Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 2000.
Strzały: 24 - 30 (10:13, 3:11, 11:6).
Kary: 12 (w tym 2 min. kary techn.) - 14 (w tym 2 min. kary techn.) min.
Sędziowali: Meszyński, Wolas - Przyborowski, Młynarski.

GKS Tychy: Jakubowski; Kotlorz (2) - Jakeš, Sokół (2) - Majkowski, Gonera (2) - Csorich, Gwiżdż (4); Vítek - Šimíček - Paciga, Witecki - Bagiński - Woźnica, Banachewicz - Garbocz - Galant.
Trener: Jiří Šejba.

Cracovia: Radziszewski; Wajda - Kłys (2), Wilczek (2) - Noworyta, Prokop - Witowski, Guzik (2) - Šimka; L. Laszkiewicz - Słaboń - D. Laszkiewicz, Piotrowski - Sarnik - Łopuski (2), Martynowski - Dvořák (2) - Kostuch, Rutkowski - Biela (2) - Kosidło.
Trener: Rudolf Roháček.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)