piątek, 25 kwietnia 2014

Fortuna toczyła się krążkiem

Fortuna Wyry jest jedną z tych drużyn, o których mało kto pamięta, bo chociaż Unia Wyry brała udział w rozgrywkach ligowych już w pierwszym sezonie po ich utworzeniu, a hokej pojawił się w Wyrach w 1930 roku i był obecny przez ponad 40 lat, to swoje największe sukcesy, czyli dwukrotny awans do I. ligi (najwyższy wtedy poziom), święciła w latach pięćdziesiątych.

Oczywiście można się zastanawiać, czy ligą nie powinniśmy nazywać rozgrywek przeprowadzonych sezon wcześniej (1953/54), jednak fakt jest taki, że hokeiści z małej wsi mieli okazje, by grać o mistrzowskie tytuły. I choć hokejowej drużyny nie ma już kilkadziesiąt lat, to swoją cegiełkę do historii polskiego hokeja dołożyła, żeby wspomnieć tylko braci Góralczyków, I to niemałą, skoro Alfred Gansiniec przyszedł grać i trenować drugoligową drużynę zaraz po tym, jak przestał być selekcjonerem kadry!

Mimo znaczących jak na Wyry osiągnięć, trudno oprzeć się wrażeniu, że Fortuna jednak nie sprzyjała wyrzanom. Ciągle musieli oni walczyć z przeciwnościami losu. A to zlikwidowano tlenownię, z której korzystano, gdy lód robił się za miękki. A to, nie wiedzieć czemu, przy jednej z największych w Polsce chłodni nie postawiono Tortychu. A to wspominany już Gansiniec jest jednocześnie trenerem Naprzodu Janów, z którym Fortuna przegrywa decydujący o awansie mecz aż 7:0, a niektórzy zawodnicy dostają w następnym sezonie angaż w dzielnicy Katowic.

Praktycznie co sezon wyróżniający się zawodnicy byli podkupywani, brak możnego sponsora i sztucznej tafli utrudniał realizację marzeń o powrocie do grona najlepszych drużyn, a mimo to cały czas walczono. Aż nadszedł rok 1970 i Ci, którym nie zależało na pieniądzach, Just z Józefem Zagórskim, zostali odgórnie przeniesieni do Górnika Murcki. To już było dla Fortuny, od zawsze pozostawionej samej sobie, zbyt wiele. Pozostali zawodnicy przestawali wierzyć w to, że można dalej walczyć, skoro przybył kolejny wróg - Partia.

Przypomniała sobie ona o Wyrach raz jeszcze, zabierając hokejowy sprzęt do Tychów. W takich warunkach nie było szans na przetrwanie. Iskierka nadziei pojawiła po raz ostatni, gdy Łaziska chciały przenieść drużynę do siebie, obiecując w zamian rozgrywanie meczów na sztucznym lodowisku w Wyrach, które Elektro miało postawić, ale ówcześni działacze unieśli się honorem i pozostało im tylko obserwowanie agonii swojej sekcji.

O tym wszystkim opowiada książka Dyrdy. Zabiera nas w romantyczne czasy, gdy liczył się zapał i hart ducha, a nie pieniądze. Czytamy w niej o drużynie liczącej dwie piątki, która grała w turniejach wojewódzkich i branżowych zanim utworzono rozgrywki ligowe, o wynoszeniu mebli z domu i rozbieraniu płotów, by postawić pierwsze bandy, o noclegach na ławkach niezadaszonego przecież Torkatu, o poświęcaniu własnego zdrowia, o "kiblokach", czyli łyżwach robionych z uchwytów od wiader. Ale i o ludziach, z którymi bogini Fortuna obeszła się zbyt ostro, jak by chciała sprawdzić ile znieść może wyrski hokeista.

Ze względu na podział części poświęconej hokejowi na dwa podrozdziały - opisujące dzieje Fortuny i sylwetki hokeistów, mamy w niej często do czynienia z powtórzeniami i dopowiedzeniami, które powodują mały zamęt w trakcie czytania. Czasami brakuje precyzji i nie wiadomo dokładnie o którym momencie historii właśnie czytamy i dla tych, którzy chcą ją sobie uporządkować, koniecznością staje się sięgnięcie do innych źródeł. Pojawia się też kilka błędów. Co ciekawe, kilkanaście stron dalej często już ich nie ma.

Dla tych, którzy nie szukają kronikarskich zapisków, będzie to jednak niezwykle ciekawa lektura, bo książka wypełniona jest anegdotami, czy rozmowami z tymi, którzy tworzyli hokej w Wyrach. Pełno w niej opowieści, których nie przeczytacie nigdzie indziej, a chyba chcecie dowiedzieć się na kogo wołano "Hebel", a na kogo "Gładzik" (hebelek)?

Jest to dopiero(?) druga książka opisująca losy Fortuny, poza nimi brakuje pozycji, do których można sięgnąć. Co prawda nie tak dawno powstał amatorski dokument "Fortuna toczyła się krążkiem", ale nie jest on dostępny dla szerszej publiczności.

Tytuł: Fortuna toczyła się krążkiem (dzieje sportu w gminie Wyry)
Autor: Dariusz Dyrda
Rok wydania: 2010
Cena: 10 zł
Gdzie można dostać: najprościej skontaktować się z Ruchem Autonomii Śląska, na przykład przez ich stronę na facebooku

4 razy skomentowano :

dawid pisze...

pozdrawiam!

andrzej pisze...

pozdrawiam :) bardzo dobry wpis i ciekawa historia :)

aska pisze...

bardzo ciekawy wpis!

Weronika pisze...

Kawał historii z życia mojego dziadka (wspomnianego notabene w tejże książce, która dumnie stanowi część domowej biblioteczki). Do dziś z sentymentem wspomina tamte trudne, ale bardzo ciekawe czasy i co rusz sypie anegdotkami z rękawa!

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)