Słodki smak zwycięstwa pamiętają lokomotywy dzisiejszej drużyny, František Bakrlík oraz Milan Baranyk. Bakrlík ma jednak więcej miłych wspomnień, bo rok temu ograł swój obecny klub w barwach GKS-u, choć ilość kar, jaką przy tym dostawał mogła budzić wątpliwości, co do przywiązania zawodnika ściągniętego na play-off.
Półfinał sezonu 2007/08 tyszanie zaczęli od falstartu przegrywając przed własną publicznością 5:4. Podhale miało jednak problemy z ustabilizowaniem formy i z kolejnego mistrzowskiego tytułu zostały wspomnienia. Zwycięzca sezonu zasadniczego (jedyny raz w historii) nie pozostawił wątpliwości, że jego miejsce jest w finale, pewnie kończąc batalię w sześciu meczach.
Przed rokiem to nowotarżanie przystępowali do rywalizacji jako lider tabeli, a GKS musiał zadowolić się czwartą lokatą. Było to pokłosie fatalnego startu w lidze, po którym tyszanie i tak wywalczyli najwyższą lokatę, na jaką racjonalnie było ich stać. Że jednak różnica w poziomie obu drużyn nie była aż taka duża, na jaką wskazywałaby tabela, można było się przekonać po zaciętości. z jaką toczyła się wzajemna rywalizacja.
Braki w skuteczności, fenomenalna forma Zborowskiego oraz głupio łapane kary doprowadziły do tego, że w Miejskiej Hali Lodowej gospodarze wygrali oba spotkania. Ale na tym poprzestali. Tyszanie zaczęli grać pressingiem, z którym nie radzili sobie liderzy Szarotek, a zmęczony Zborowski zaczął popełniać błędy. Jeszcze w piątym meczu wszystko mogło potoczyć się inaczej, bo tyszanie mimo prowadzenia 4:0 omal nie dali się dogonić i na 9 minut przed końcem było tylko 4:3, ale na gola w przewadze Kacířa odpowiedział eks-góral Paciga , którego "eks" uczynił właśnie wspominany wracając z TKH. Po takim spotkaniu tyszan nie mogło spotkać już nic złego, nawet jeśli na udowodnienie tego potrzebne były rzuty karne, z których jedyny skutecznie wykonany był autorstwa Bakrlíka.
W tym sezonie w lidze wzajemne potyczki przynosiły sporo wrażeń. Już w pierwszym spotkaniu na zwycięzcę trzeba było poczekać do 64 minuty i 59 sekundy - ostatnie wznowienie w tercji rywala i Parzyszek wreszcie pokonuje Zborowskiego. Ten ekscytujące polowanie na finalną sekundę miało ciąg dalszy przy kolejnej potyczce - tym razem Zapała zapalił światełko za bramką jeszcze w regulaminowym czasie gry.
Dopiero przed miesiącem złamana została taka prawidłowość, że spotkanie wygrywa gospodarz, co przekłada się teraz na niebagatelne konsekwencje. Do tego czasu na własnym lodzie tyszanie w dwóch kolejnych meczach już w pierwszych minutach pokazywali, kto tu rządzi i kończyli notując wysokie wygrane. Ostatni mecz na Stadionie Zimowym to jednak inna bajka - tyszanie prowadzili 2:0, a powinni jeszcze wyżej. Uśpiło to ich i wyraźnie zwolnili grę, co wykorzystało Podhale i znów Zapała spowodował, że nie doczekaliśmy się dogrywki, tym razem jednak wykazując brak opanowania - pospieszył się z uderzeniem bo do tego, by na zegarze pojawiło się 59:59 zabrakło mu dwóch sekund.
Decydujący o bonusie dla górali mecz został więc rozegrany na ich terenie, co skwapliwie wykorzystali po trafieniach Bakrlíka, Baranyka, Kolusza i Voznika.
Siłą Podhala jest atak - mimo odejścia Kubenki czy wieloletniego kapitana Różańskiego, zastąpienia ich młodzieżą daje nadspodziewanie dobre efekty. Dwójka zagranicznych napastników mieści się w pierwszej dziesiątce, a najlepszego tyszanina po sezonie zasadniczym - Ladislava Pacigę wyprzedza jeszcze Voznik.
Dużo gorzej natomiast radzą sobie w destrukcji - w klasyfikacji +/- wśród podstawowych obrońców oprócz Sokoła, Ivičiča wyprzedzają wszyscy. Także bramkarzowi Szarotek daleko chociażby do ubiegłorocznej formy.
Wszystkie te mankamenty obnażyło w pierwszej rundzie JKH, które miało olbrzymią szansę na sprawienie sensacji.
Trzy ostatnie ligowe pojedynki zakończyły się zwycięstwem dzisiejszych gości, dzięki temu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem rywale prowadzą już 1-0, ale GKS wcale nie stoi na straconej pozycji. Poprzednie półfinałowe pojedynki także zaczynał od pogoni za rywalem, a kończyło się na jego wyprzedzeniu.
Wyniki ligowych potyczek sezonie zasadniczym 2009/10:
GKS Tychy (2) - Podhale (3) - 2:1d, 3:4, 6:1, 3:4, 6:1, 2:4, 3:4, 2:4.
bilans:
8 spotkań;
3 zwycięstwa GKS-u - 5 Podhala;
punkty - 8:16;
bramki - 27:23.
Wyniki pojedynków w play-off:
1983/84 (o trzecie miejsce) - 0:5, 2:4 (0-2)
1984/85 (pierwsza runda) - 1:8, 1:2 (0-2)
1992/93 (pierwsza runda) - 0:3, 5:2, 2:8 (1-2)
1994/95 (pierwsza runda) - 1:11, 2:6 (0-2)
1998/99 (pierwsza runda) - 0:7, 4:6, 3:13 (0-3)
2000/01 (pierwsza runda) - 0:5, 3:1, 6:0, 5:2 (3-1)
2006/07 (finał) - 1:2, 0:2, 4:3, 1:2, 1:4 (1-4)
2007/08 (półfinał) - 4:5, 3:2, 2:4, 5:1, 3:2, 6:3 (4-2)
2008/09 (półfinał) - 2:5, 2:3, 3:1, 4:3, 6:3, 3:2k (4-2)
bilans:
9 razy spotykały się oba zespoły w play-off - 6 razy to górale awansowali dalej;
13 zwycięstw tyszan - 20 Podhala;
bramki - 86:130.
Półfinał sezonu 2007/08 tyszanie zaczęli od falstartu przegrywając przed własną publicznością 5:4. Podhale miało jednak problemy z ustabilizowaniem formy i z kolejnego mistrzowskiego tytułu zostały wspomnienia. Zwycięzca sezonu zasadniczego (jedyny raz w historii) nie pozostawił wątpliwości, że jego miejsce jest w finale, pewnie kończąc batalię w sześciu meczach.
Przed rokiem to nowotarżanie przystępowali do rywalizacji jako lider tabeli, a GKS musiał zadowolić się czwartą lokatą. Było to pokłosie fatalnego startu w lidze, po którym tyszanie i tak wywalczyli najwyższą lokatę, na jaką racjonalnie było ich stać. Że jednak różnica w poziomie obu drużyn nie była aż taka duża, na jaką wskazywałaby tabela, można było się przekonać po zaciętości. z jaką toczyła się wzajemna rywalizacja.
Braki w skuteczności, fenomenalna forma Zborowskiego oraz głupio łapane kary doprowadziły do tego, że w Miejskiej Hali Lodowej gospodarze wygrali oba spotkania. Ale na tym poprzestali. Tyszanie zaczęli grać pressingiem, z którym nie radzili sobie liderzy Szarotek, a zmęczony Zborowski zaczął popełniać błędy. Jeszcze w piątym meczu wszystko mogło potoczyć się inaczej, bo tyszanie mimo prowadzenia 4:0 omal nie dali się dogonić i na 9 minut przed końcem było tylko 4:3, ale na gola w przewadze Kacířa odpowiedział eks-góral Paciga , którego "eks" uczynił właśnie wspominany wracając z TKH. Po takim spotkaniu tyszan nie mogło spotkać już nic złego, nawet jeśli na udowodnienie tego potrzebne były rzuty karne, z których jedyny skutecznie wykonany był autorstwa Bakrlíka.
W tym sezonie w lidze wzajemne potyczki przynosiły sporo wrażeń. Już w pierwszym spotkaniu na zwycięzcę trzeba było poczekać do 64 minuty i 59 sekundy - ostatnie wznowienie w tercji rywala i Parzyszek wreszcie pokonuje Zborowskiego. Ten ekscytujące polowanie na finalną sekundę miało ciąg dalszy przy kolejnej potyczce - tym razem Zapała zapalił światełko za bramką jeszcze w regulaminowym czasie gry.
Dopiero przed miesiącem złamana została taka prawidłowość, że spotkanie wygrywa gospodarz, co przekłada się teraz na niebagatelne konsekwencje. Do tego czasu na własnym lodzie tyszanie w dwóch kolejnych meczach już w pierwszych minutach pokazywali, kto tu rządzi i kończyli notując wysokie wygrane. Ostatni mecz na Stadionie Zimowym to jednak inna bajka - tyszanie prowadzili 2:0, a powinni jeszcze wyżej. Uśpiło to ich i wyraźnie zwolnili grę, co wykorzystało Podhale i znów Zapała spowodował, że nie doczekaliśmy się dogrywki, tym razem jednak wykazując brak opanowania - pospieszył się z uderzeniem bo do tego, by na zegarze pojawiło się 59:59 zabrakło mu dwóch sekund.
Decydujący o bonusie dla górali mecz został więc rozegrany na ich terenie, co skwapliwie wykorzystali po trafieniach Bakrlíka, Baranyka, Kolusza i Voznika.
Siłą Podhala jest atak - mimo odejścia Kubenki czy wieloletniego kapitana Różańskiego, zastąpienia ich młodzieżą daje nadspodziewanie dobre efekty. Dwójka zagranicznych napastników mieści się w pierwszej dziesiątce, a najlepszego tyszanina po sezonie zasadniczym - Ladislava Pacigę wyprzedza jeszcze Voznik.
Dużo gorzej natomiast radzą sobie w destrukcji - w klasyfikacji +/- wśród podstawowych obrońców oprócz Sokoła, Ivičiča wyprzedzają wszyscy. Także bramkarzowi Szarotek daleko chociażby do ubiegłorocznej formy.
Wszystkie te mankamenty obnażyło w pierwszej rundzie JKH, które miało olbrzymią szansę na sprawienie sensacji.
Trzy ostatnie ligowe pojedynki zakończyły się zwycięstwem dzisiejszych gości, dzięki temu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem rywale prowadzą już 1-0, ale GKS wcale nie stoi na straconej pozycji. Poprzednie półfinałowe pojedynki także zaczynał od pogoni za rywalem, a kończyło się na jego wyprzedzeniu.
Wyniki ligowych potyczek sezonie zasadniczym 2009/10:
GKS Tychy (2) - Podhale (3) - 2:1d, 3:4, 6:1, 3:4, 6:1, 2:4, 3:4, 2:4.
bilans:
8 spotkań;
3 zwycięstwa GKS-u - 5 Podhala;
punkty - 8:16;
bramki - 27:23.
Wyniki pojedynków w play-off:
1983/84 (o trzecie miejsce) - 0:5, 2:4 (0-2)
1984/85 (pierwsza runda) - 1:8, 1:2 (0-2)
1992/93 (pierwsza runda) - 0:3, 5:2, 2:8 (1-2)
1994/95 (pierwsza runda) - 1:11, 2:6 (0-2)
1998/99 (pierwsza runda) - 0:7, 4:6, 3:13 (0-3)
2000/01 (pierwsza runda) - 0:5, 3:1, 6:0, 5:2 (3-1)
2006/07 (finał) - 1:2, 0:2, 4:3, 1:2, 1:4 (1-4)
2007/08 (półfinał) - 4:5, 3:2, 2:4, 5:1, 3:2, 6:3 (4-2)
2008/09 (półfinał) - 2:5, 2:3, 3:1, 4:3, 6:3, 3:2k (4-2)
bilans:
9 razy spotykały się oba zespoły w play-off - 6 razy to górale awansowali dalej;
13 zwycięstw tyszan - 20 Podhala;
bramki - 86:130.
0 razy skomentowano :
Prześlij komentarz
Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)