piątek, 12 marca 2010

Finał niespełnionych nadziei

Hokeiści obu drużyn nie mieliby nic przeciwko wzajemnej rywalizacji w wielkim finale, bo ambicji zawodnikom i działaczom po obu stronach barykady nie brakuje, ale umiejętności starczyło tylko na finał pocieszenia.
GKS grał o złoto nieprzerwanie przez pięć sezonów, a większość hokeistów nie pamięta czasów ostatniego brązu - z tamtej drużyny został tylko Sobecki, Mejka, Śmiełowski, Bagiński, Krzak i Woźnica. Będą mieli oni okazję do wspominek ze Ślusarczykiem i Galvasem, którzy postarają się powtórzyć wyczyn w nowych barwach. 

Tyszanie w pojedynkach z „nieopierzonym” Podhalem byli faworytami, ale o wszystkim zadecydował bonus, który zgarnęli górale w trakcie sezonu zasadniczego - pozwolili doprowadzić do szóstego spotkania, które absurdalnie, jako drużyna z niższego miejsca, rozgrywali u siebie i roznieśli jeszcze aktualnych wicemistrzów w proch i pył. Wicemistrzów, którzy ciągle nie mogą odnaleźć formy z początku sezonu, gdzie brak lidera i słaba skuteczność były rekompensowane konsekwentną taktyką i bardzo dobrą grą obronną i którzy sami sobie byli winni pozwalając wygrać Podhalu trzy ostatnie pojedynki w sezonie zasadniczym, które miały decydujący wpływ na bonus.
W p-o tyszanie nie pokazali swoich atutów, a ciężar gry na swe barki brał ten, po którym nikt by się tego nie spodziewał. Wypożyczony z KTH Jakub Witecki nie zdołał jednak poderwać reszty drużyny i obejść smakiem mógł się zwłaszcza Sebastian Gonera - najlepiej punktujący tyski obrońca w p-o, którego osiągnięcia zatrzymały się na czternastu finałach z rzędu.

Sosnowiczanie natomiast co roku tworzą dream team, który jednak nie spełnia pokładanych w nim nadziei i w decydujących momentach spisuje się poniżej oczekiwań. Do czołówki zagłębiacy doszlusowali dwa sezony temu i mimo wyższego miejsca w tabeli przegrali brąz w czterech spotkaniach z Szarotkami.
To, co działo się w ubiegłym roku najlepiej obrazuje charakter rywala. Zagłębie, które do ostatniej chwili wzmacniało skład i prowadziło ze Stoczniowcem już 2:1 w walce o półfinał, w kolejnym spotkaniu nie potrafiło strzelić nawet jednej bramki. Decydujący mecz odbył się więc w Gdańsku, goście prowadzili już nawet 2:0, lecz pozwolili się dogonić gospodarzom i polegli w karnych.
Teraz wydawało się, że po wygranej z Naprzodem drużyna nauczyła się zwyciężać, ale opór Cracovii postawiła tylko w pierwszym spotkaniu i gładko odpadła z rywalizacji o złoto, a prawdziwą formę pierwszego przeciwnika pokazały mecze o piąte miejsce.

Tegoroczne potyczki pokazały, że bonus ma decydujące znaczenie - wśród najlepszych do kolejnych rund awansowały zespoły, które z przeciwnikiem nie przegrały ponad połowy spotkań. Tutaj premiowani są tyszanie, ale gdyby mecz przyszło im grać przed sylwestrem to faworytami w dwóch pierwszych spotkaniach byliby sosnowiczanie. Tak się bowiem układała wzajemna rywalizacja, że jedyne wygrane Zagłębie zanotowało na wyjeździe i dopiero w styczniu GKS odczarował własny lód.
Obie ekipy musiały w trakcie sezonu zmagać się z plagą kontuzji i o ile tyszanie pokonali trudności losu, o tyle przeciwnikom ciągle kogoś brakuje - przeciw Cracovii nie grali Bychawski, Banaszczak i Podlipni. Teddy da Costa będzie natomiast pauzować trzy spotkania za atak na Wajdę.
Najlepszy strzelec drużyny, drugi po sezonie zasadniczym w klasyfikacji kanadyjskiej Vladimír Luka stracił więc partnera z ataku, ale na jego motywację bardziej powinien wpłynąć fakt, że gdyby nie kontuzja, doznana podczas pojedynku w Tychach, miałby sporą szansę wyprzedzić w tej klasyfikacji Laszkiewicza.

Od ostatniego medalu Zagłębia mija okrągłe 20 lat. Wydawałoby się, że to idealna okazja by nawiązać do lat świetności, ale będzie o to bardzo trudno - od 2006 roku tylko trzy drużyny mają monopol na medale i w tym roku może być podobnie. Bilans bezpośrednich spotkań też jest po stronie tyszan, ale dotychczasowe pojedynki w p-o kończyły się sukcesem zagłębiaków, choć te obecne będą pierwszymi, w których stawką jest medal.

Pierwszy raz obie drużyny przystępowały do rywalizacji w roku 1987. Niedawny mistrz kraju był w nie lada opałach. Pierwszy mecz wygrał planowo, ale już kolejne dwa kończyły się jego porażkami. Sosnowiczanie stanęli jednak na wysokości zadania i pewnie doprowadzili do remisu, który dawał im awans, ze względu na obowiązujące bonusy. Ostatecznie przez ten sam bonus, który wcześniej ich faworyzował, odpadli w półfinale z Podhalem, i przegrali brąz z Naprzodem, natomiast tyszanie pokonali Cracovię i uplasowali się na piątej pozycji.
Do kolejnego pojedynku doszło dwa sezony później, kiedy to srebrny i brązowy medalista spuścili z tonu i spotkali się w dolnej połówce drzewka. GKS wygrał wszystkie spotkania w sezonie z rywalem, ale play-off potoczył się wg innego scenariusza i faworytom pozostało przełknąć gorycz porażki.
Od tamtej pory los nie połączył już ze sobą obu zespołów. W latach 90-tych Zagłębie przestało istnieć, a kiedy ponownie pojawiło się na mapie, obie ekipy walczyły już o zupełnie inne cele i na następną play-offową wojnę musieliśmy czekać 21 lat.


Wyniki ligowych potyczek w sezonie zasadniczym 2009/10:

GKS Tychy (2) - Zagłębie (4) - 5:2, 3:4k., 3:2, 1:4, 3:1, 5:4k., 4:3, 5:2.

bilans:
8 spotkań;
6 zwycięstw GKS-u -  2 Zagłębia;
punkty - 18:6;
bramki -  29:22.

Wyniki pojedynków w play-off:

1986/87 (pierwsza runda) 2-3 (5:8, 6:3, 2:1, 2:6)
1988/89 (o 5-te miejsce) 1-3 (3:5, 1:4, 5:1, 2:5)

bilans:
2 razy spotykały się oba zespoły w play-off - 2 razy Zagłębie wychodziło z rywalizacji zwycięsko;
3 zwycięstwa tyszan - 5 Zagłębia;
bramki -  26:33.

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)