piątek, 16 kwietnia 2010

Refleksyjny wstęp do Mistrzostw Świata

Dużo spraw na głowie spowodowało, że prowadzenie bloga musiało (i dalej musi - hobbystycznym pisaniem nikt na życie jeszcze nie zarobił) ustąpić ważniejszym sprawom, ale to nie znaczy, że całkowicie zaniechałem jego prowadzenia, choć czasu tak... drastycznie mało.
Może to i dobrze, że teraz, kiedy mamy właściwie końcówkę sezonu i hokej nie wymaga takiej uwagi - niewiele jest do opisywania, więc przerwa na blogu nie powoduje natłoku tematów, którymi trzeba się zająć.
 

Nie znaczy to też, że zapomniałem o hokejowym świecie - na hokej.net pojawiły się składy, terminarze, a będą także statystyki ze spotkań rozgrywanych w Lublanie. Jest to nowość w naszym kraju, dotychczas nie było portalu, który by się tego podjął, są więc powody do zadowolenia - coś idzie do przodu.
A jeżeli mówimy o nowościach, to nie mogło mnie tam zabraknąć :) Nie będę ukrywał, że maczałem przy tym swoje palce.
A opracowując to wszystko naszły mnie pewne refleksje.
 

Dotyczą one składów naszych rywali.
Przyglądając się drużynom, z których zawodnicy przyjeżdżają na Słowenię, można zauważyć, że sporo zawodników gra w głośnej w naszym kraju ostatnimi czasy, lidze EBEL. Są także przedstawiciele klubów niemieckich, włoskich, słowackich czy duńskich. W tej całej ligowej różnorodności tylko dwie reprezentacje nie mają swoich zagranicznych przedstawicieli. Jest to Korea i niestety... Polska. Na myśl o Koreańczyku w PLH pewnie niejeden czytelnik uśmiechnie się pod nosem z powodu takiej egzotyki, ale najwidoczniej taką samą renomę mają nasi zawodnicy w Europie, skoro wszyscy obecni na MŚ grają w kraju. Nasza 18-sta w Europie liga (ranking sprzed dwóch lat, nowszego nie znalazłem) jest więc szczytem możliwości dla naszych hokeistów, a PLH została oceniona wyżej tylko od rozgrywek holenderskich, Ukraińskich, Brytyjskich i Rumuńskich. A nie jest powiedziane, że gorzej już nie będzie - wygraną Cracovii z mistrzem Ukrainy w Pucharze Kontynentalnym okrzyknięto niespodzianką, a Rumuni zbierają doświadczenie w międzynarodowej MOL lidze.
Wyprzedzają nas Węgrzy, którzy oprócz pojedynków z ekipami rumuńskimi toczą walkę w lidze austriackiej - dystans cały czas rośnie, a my stoimy w miejscu.

Patrząc na powołania zauważyłem także kilka znajomych nazwisk z sezonu 2003/04, kiedy polskie ekipy występowały w Interlidze. Niezmiennie powtarzam, że lepszych pojedynków na tyskim lodowisku później nie widziałem - tam nie było czasu na zwalnianie tempa. Przez 60 minut obustronna wojna i walka o każdy krążek.
Z uwagą obserwować będę więc grę Belića i Brumerčika (KHL Medveščak), Pretnara i Manfredy (HK Acroni), czy Budaia (Ferencvárosi TC). Po tylu latach gry z zagranicznymi ekipami ich umiejętności musiały pójść w górę, a przez najbliższe kilka dni będziemy mogli się przekonać jak bardzo.
I to na tle tych, którzy także występowali w tamtych spotkaniach, jak Bagiński, Sarnik, czy przede wszystkim Różański, który został najlepszym strzelcem i kanadyjczykiem rozgrywek (wyprzedził chociażby Balázsa Ladányia i Krisztiána Palkovicsa, których zobaczymy w kadrze Węgier).
Lepszego sprawdzianu nie będzie. Wyciągnijmy tylko odpowiednie wnioski z tej lekcji.

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)