nie tylko nowotarżan, ale kibiców w
naszym kraju w ogóle.
Bo jaka jest gwarancja, że za chwilę sytuacja nie powtórzy się w Krakowie, Sosnowcu czy innych miastach? Że tytularny sponsor nie odejdzie zostawiając za sobą płacz, lament i zgrzytanie zębów… Aktualny i już nieistniejący Mistrz Polski przekazał miejsce w lidze MMKS-owi, ale przy tym przekazywaniu „zgubiło się” gdzieś pół drużyny. Jeśli pogłoski zostaną potwierdzone, to będą jeszcze następni i brak pieniędzy przeczyści każdą formację z ławki zawodniczej, bo ławką trenerską zajął się już wcześniej. W naszej kochanej lidze sukces sportowy nie jest żadnym immunitetem. Skoro upaść może mistrz, nikt nie powinien czuć się bezpieczny.
W piłce nożnej, u drużyny bijącej się o koronę, byłoby to nie do pomyślenia. Wisła Kraków straciła swego czasu Tyskie i niewiele w drużynie się zmieniło. Brak tytułu, kompromitacje w eliminacjach Ligi Mistrzów – to wszystko nie wystarczyło, żeby klub upadł. Ludzie psioczą na poziom piłki nożnej, ale tam są przynajmniej warunki do pracy. W PLH budować niczego nie można, nie ma fundamentów, które przetrzymałyby okresowe burze. Jak prezes jednego, czy drugiego klubu może myśleć o tym, co będzie za rok, jeżeli myśleć musi o dniu jutrzejszym, czy będzie z czego klub utrzymywać? A bez wybiegania w przyszłość, bez strategii zarządzać czy to firmą, czy klubem sportowym po prostu się nie da. Jeśli nie wiesz dokąd idziesz, dojdziesz donikąd.
Jutrzejszy news na portalach pod tytułem „Filipiak znudził się hokejem”, „Paluszki już się nie ślizgają” albo „Pol-Aqua woli kobiety” doprowadziłby do kolejnej katastrofy na naszym podwórku. W odniesieniu do hokeja zwrot „sponsor tytularny” nie powinien być używany zamiennie ze „sponsorem generalnym”. Utrata tego pierwszego doprowadzić powinna co najwyżej do obniżenia pensji i skrócenia nazwy klubu, wycofanie sponsora generalnego zaś, zaprowadzi nas do… Nowego Targu. Kluby w zatrważający sposób uzależnione są od kaprysów pojedynczych firm i osób. Tak, kaprysów. Przy obecnej sile przebicia hokeja w Polsce sponsorowanie „profesjonalnego”, ekstraligowego i bijącego się o najwyższe cele klubu jest filantropią, a nie układem strategicznym, który zapewnia korzyści obu stronom.
W biznesie nie ma nic za darmo, koszt opisanego powiązania jest bardzo wysoki. Taki sponsor zapewnia na bieżąco pieniądze na utrzymanie, ale gdy się zniechęci, los klubu zostaje przypieczętowany. Jeśli jego pozyskanie graniczyło z cudem, to znalezienie kolejnego, który zasili kasę podobną kwotą już tym cudem będzie. Śmiem twierdzić, że hokej już sponsorują wszyscy, którzy w obecnych warunkach chcą i mogą to robić. Brak pana Wojasa to cios dla całej ligi, piaskownica zrobiła się jeszcze uboższa. Choć od początku nie było w niej zbyt wielu zabawek, to teraz nie za bardzo ma się nimi kto bawić.
Odbudowanie drużyny w Nowym Targu zajmie dużo czasu, wprost odwrotnie proporcjonalnie do czasu jej rozpadu, mimo że jest tam sporo zdolnych juniorów, więcej niż gdziekolwiek indziej. W poprzednim sezonie z drużyny odeszło pięciu kluczowych zawodników, ale wchodząca młodzież miała jeszcze od kogo się uczyć i dlatego była w stanie potwierdzić swoje możliwości oraz osiągnąć sukces. Teraz kuźnia talentów ponownie dostarczy nowy narybek, ale w roli nauczycieli występować będą Ci, którzy sami nauki jeszcze nie skończyli.
Może i hokej w Nowym Targu przetrwa, może klub nie spadnie z ligi, a kolejne gwiazdki ukażą nam się w pełnej krasie i powalczą nawet o medal. Ale czy nie osiągnęłyby więcej, gdyby zajmowały się tylko grą, nie zaś zastanawianiem się, czy te pieniądze wystarczą na życie, czy w ogóle będą? I czy to wszystko ma sens…
Bo jaka jest gwarancja, że za chwilę sytuacja nie powtórzy się w Krakowie, Sosnowcu czy innych miastach? Że tytularny sponsor nie odejdzie zostawiając za sobą płacz, lament i zgrzytanie zębów… Aktualny i już nieistniejący Mistrz Polski przekazał miejsce w lidze MMKS-owi, ale przy tym przekazywaniu „zgubiło się” gdzieś pół drużyny. Jeśli pogłoski zostaną potwierdzone, to będą jeszcze następni i brak pieniędzy przeczyści każdą formację z ławki zawodniczej, bo ławką trenerską zajął się już wcześniej. W naszej kochanej lidze sukces sportowy nie jest żadnym immunitetem. Skoro upaść może mistrz, nikt nie powinien czuć się bezpieczny.
W piłce nożnej, u drużyny bijącej się o koronę, byłoby to nie do pomyślenia. Wisła Kraków straciła swego czasu Tyskie i niewiele w drużynie się zmieniło. Brak tytułu, kompromitacje w eliminacjach Ligi Mistrzów – to wszystko nie wystarczyło, żeby klub upadł. Ludzie psioczą na poziom piłki nożnej, ale tam są przynajmniej warunki do pracy. W PLH budować niczego nie można, nie ma fundamentów, które przetrzymałyby okresowe burze. Jak prezes jednego, czy drugiego klubu może myśleć o tym, co będzie za rok, jeżeli myśleć musi o dniu jutrzejszym, czy będzie z czego klub utrzymywać? A bez wybiegania w przyszłość, bez strategii zarządzać czy to firmą, czy klubem sportowym po prostu się nie da. Jeśli nie wiesz dokąd idziesz, dojdziesz donikąd.
Jutrzejszy news na portalach pod tytułem „Filipiak znudził się hokejem”, „Paluszki już się nie ślizgają” albo „Pol-Aqua woli kobiety” doprowadziłby do kolejnej katastrofy na naszym podwórku. W odniesieniu do hokeja zwrot „sponsor tytularny” nie powinien być używany zamiennie ze „sponsorem generalnym”. Utrata tego pierwszego doprowadzić powinna co najwyżej do obniżenia pensji i skrócenia nazwy klubu, wycofanie sponsora generalnego zaś, zaprowadzi nas do… Nowego Targu. Kluby w zatrważający sposób uzależnione są od kaprysów pojedynczych firm i osób. Tak, kaprysów. Przy obecnej sile przebicia hokeja w Polsce sponsorowanie „profesjonalnego”, ekstraligowego i bijącego się o najwyższe cele klubu jest filantropią, a nie układem strategicznym, który zapewnia korzyści obu stronom.
W biznesie nie ma nic za darmo, koszt opisanego powiązania jest bardzo wysoki. Taki sponsor zapewnia na bieżąco pieniądze na utrzymanie, ale gdy się zniechęci, los klubu zostaje przypieczętowany. Jeśli jego pozyskanie graniczyło z cudem, to znalezienie kolejnego, który zasili kasę podobną kwotą już tym cudem będzie. Śmiem twierdzić, że hokej już sponsorują wszyscy, którzy w obecnych warunkach chcą i mogą to robić. Brak pana Wojasa to cios dla całej ligi, piaskownica zrobiła się jeszcze uboższa. Choć od początku nie było w niej zbyt wielu zabawek, to teraz nie za bardzo ma się nimi kto bawić.
Odbudowanie drużyny w Nowym Targu zajmie dużo czasu, wprost odwrotnie proporcjonalnie do czasu jej rozpadu, mimo że jest tam sporo zdolnych juniorów, więcej niż gdziekolwiek indziej. W poprzednim sezonie z drużyny odeszło pięciu kluczowych zawodników, ale wchodząca młodzież miała jeszcze od kogo się uczyć i dlatego była w stanie potwierdzić swoje możliwości oraz osiągnąć sukces. Teraz kuźnia talentów ponownie dostarczy nowy narybek, ale w roli nauczycieli występować będą Ci, którzy sami nauki jeszcze nie skończyli.
Może i hokej w Nowym Targu przetrwa, może klub nie spadnie z ligi, a kolejne gwiazdki ukażą nam się w pełnej krasie i powalczą nawet o medal. Ale czy nie osiągnęłyby więcej, gdyby zajmowały się tylko grą, nie zaś zastanawianiem się, czy te pieniądze wystarczą na życie, czy w ogóle będą? I czy to wszystko ma sens…
0 razy skomentowano :
Prześlij komentarz
Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)