czwartek, 13 maja 2010

Polska reprezentacja zmierza w stronę „niebytu” w świadomości kibica

Przemysław Pełka, znany i lubiany komentator hokejowy, według sporej liczby widzów uważany nawet za najlepszego w kraju, opowiada o poziomie ligi, marnowaniu talentu, ostatnim występie kadry na MŚ w Lublanie i o tym, że warunki fizyczne mają znaczenie.
O turnieju:
- Myślę, że ten turniej niespecjalnie różnił się od poprzednich, ale to, co można zauważyć, to fakt, że z roku na rok poziom w Dywizji I się wyrównuje i ciężko znaleźć zespoły, które są chłopcami do bicia. Wystarczy wspomnieć Koreę, która w ostatnich latach zrobiła ogromny postęp. Chyba tylko Chorwacja odstawała od reszty, ale myślę, że mają wystarczająco dobre warunki do pracy i za dwa lata jak wrócą do Dywizji, dodatkowo wzmocnieni zawodnikami naturalizowanymi, nie będzie łatwo ich pokonać.

Widać, że drużyny dokonują zmiany pokoleniowej, odchodzą od wieloletnich reprezentantów. Jako przykład wystarczy wspomnieć Słowenię, gdzie najważniejsi zawodnicy to są młodzi zawodnicy. Tacy, którzy niedawno grali w U-18 czy U-20 i oni tą grę ciągną. Wyjątkiem są Węgrzy, którzy opierają się na tych samych nazwiskach, ale widać, że na ten turniej to nie wystarczyło. A to znaczy, że na następne też nie wystarczy.

Trener Słoweńców postawił na przygotowanie fizyczne. Wyszedł z założenia, że w kadrze może grać tylko ten zawodnik, który jest na sto procent przygotowany, bo tylko to gwarantuje, że pokaże pełnię swoich możliwości, nawet, jeśli teoretycznie był słabszy od innego, ale nie do końca przygotowanego. I Słowenia, może poza pierwszym meczem, cały turniej grała tym samym tempem i to, co zrobili z Węgrami, którzy byli dla nich tylko tłem, to dowód na słuszność takich decyzji.

O występie Polaków:

- W tym kontekście, jeżeli popatrzymy na Polskę, to myślę, że udział wielu młodych zawodników w tym turnieju to dobry pomysł. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy Ci zawodnicy są na tyle dobrzy, żeby walczyć o coś więcej niż miejsce w środku stawki. I moim zdaniem odpowiedź brzmi nie. Poziom naszych zawodników w porównaniu z zawodnikami chociażby słoweńskimi jest niższy. Z jednej strony kierunek jest dobry, trzeba na nich stawiać, ale Ci młodzi nie gwarantują tak na prawdę niczego. Myślę, ż biorąc pod uwagę ilość debiutantów, totalnie zmienioną defensywę - można powiedzieć, że w dużej mierze był to zespół z łapanki, to trzecie miejsce, jakie wywalczyli to dobre miejsce.
Chyba było to maksimum ich możliwości. Z całym szacunkiem do naszych reprezentantów, nawet jeśli w pierwszym meczu udałoby się osiągnąć coś ze Słowenią, to wątpię, że wywalczylibyśmy coś więcej. Realnie patrząc byliśmy słabsi i od Słoweńców, i od Węgrów.

Na sam wynik trzeba jeszcze popatrzeć w szerszej perspektywie. Należy wziąć pod uwagę sytuację, w jakiej znalazł się Pysz. Nie jestem wielkim zwolennikiem powrotu Pysza do reprezentacji, ale rozumiem tą decyzję. Prezes nie był w stanie zapłacić takich pieniędzy Ekrothowi i musimy się z tym pogodzić. Myślę, że powrót Wiktora Pysza, to i tak najlepsze rozwiązanie, jakie mogło być w tych warunkach. Dodatkowo jego pomysł na grę zaczął się burzyć przez kontuzje, to na pewno nie była kadra, jaką on chciał mieć, przynajmniej, jeżeli chodzi o personalia, bo co do gry to był pozytywnie zaskoczony, chociażby postawą Wajdy, który ma problemy z grą w Cracovii, a nie popełnił zbyt wielu błędów.

Podobała mi się nasza odpowiedzialność od pierwszego gwizdka pierwszego meczu, do ostatniego gwiazdka ostatniego meczu. Zawodnicy łapali bardzo mało kar, byliśmy najrzadziej faulującą drużyną i dostaliśmy nagrodę Fair Play, która jednak została niezauważona. Zawsze mieliśmy problem grając z lepszymi od siebie, bo łapaliśmy głupie kary i wpędzaliśmy się w tarapaty, tym bardziej warto do dostrzec i docenić.

O naszym podwórku na tle rywali:
- Od dłuższego czasu twierdzę, że motorem postępu jest praca z młodzieżą i jeżeli się tego nie zrozumie, to będziemy stać w miejscu. Dwa lata temu wygraliśmy z Koreą po ciężkim meczu 4:1, teraz po równie ciężkim meczu 5:2 - to świadczy, że się nie ruszamy. Nie widać nadziei, że polska reprezentacja będzie walczyć o awans, bo jeżeli weźmiemy pod uwagę drużyny z końca stawki, które grają w Elicie jak Włosi, Francuzi, albo te, które liczyły się w walce o awans jak Ukraina, Austria, to podejrzewam, że na pięć rozegranych z nimi spotkań cztery przegrywamy.
Potencjał polskiego hokeja jest słabszy i ta różnica z każdym rokiem się pogłębia z dwóch powodów. Po pierwsze słabość polskiej ligi, która nie daje możliwości rozwoju, a po drugie to brak meczów z silniejszymi od siebie przeciwnikami, bo tylko w taki sposób można zmniejszać różnicę, a zwiększać umiejętności i doświadczenie. Kilka dni temu Francuzi grali mecz ze Stanami, Włosi z Rosją. Oni przynajmniej są w stanie zmierzyć się z takim przeciwnikiem i w ten sposób sprawdzić gdzie można robić postępy. Naszym jedynym sukcesem było zakontraktowanie Ukrainy, która jest zespołem lepszym, ale to nie jest drużyna, do której poziomu musimy dążyć. Też się starzeją, z roku na rok osiąga słabsze wyniki. W zeszłym sezonie udało nam się zagrać dwumecz z Białorusią, i myślę, że to był dobry kierunek i w tym kierunku powinniśmy iść. Mamy za mało kontaktów z poważnym hokejem. Nam się wydaje, że jeżeli drużyna klubowa zatrudni dwóch Czechów, Słowaków, to jest to poziom, do którego mamy równać. A to nieprawda - ani Czesi, ani Słowacy od wielu lat w walce o medale nie znaczą dużo. A poza tym, jeśli spojrzymy na tych, którzy grają u nas, to tylko wyjątki prezentują wyższe umiejętności. To wszystko powoduje, że my stoimy w miejscu, a inni idą do przodu.

To jest związane oczywiście z brakami finansowymi i tego się nie przeskoczy, ale to jest trudna kwestia. Wiadomo, że ten sport jest traktowany, jako numer siedem, czy osiem w Polsce i nie jest Związkowi łatwo w tym temacie. Ale są państwa jak Węgry, które były w stanie coś zrobić. Jeszcze dziesięć lat temu Węgrzy byli w tej samej sytuacji jak teraz Chorwacja i przez te parę lat oni nie siedzieli, nie drapali się po głowie i nie jęczeli co zrobić, tylko mieli określony plan, który w miarę skutecznie realizowali - dwa lata temu awansowali do Elity. Udało im się pozyskać sponsorów i solidnych sparingpartnerów, bo grali z Finlandią, Szwecją, nawet z Kanadą. Wiadomo, że nie były to pierwsze reprezentacje tych krajów, ale wystarczy, że zagralibyśmy z reprezentacją ligi szwedzkiej i to by nam pokazała, jak daleko jesteśmy i zapewniło materiał poglądowy do tego, co trzeba robić i jak trzeba się zachowywać, żeby te różnice zmniejszyć.

U nas dużym problemem jest nie tylko brak pieniędzy, ale i brak tego planu. Brak jasno określonych działań, które podniosłyby naszą dyscyplinę. Na chwilę obecną polski hokej jest na poziomie polskiego rugby i nie jest obecny w mediach, ale to nie jest też wina mediów, tylko poziomu reprezentacji. Może gdyby reprezentacja grała lepiej, liga była mocniejsza, to zainteresowanie mediów byłoby większe. Ta dyscyplina potrzebuje też dużych nakładów finansowych, ale nie od ministerstwa, a od sponsorów. Na Węgrzech takim głównym sponsorem jest Pannon, zdaje się, że zajmują się komórkami.
I co ciekawe, na Węgrzech udało się stworzyć taką atmosferę, że są z nimi ich kibice. Jak patrzę na ostatnie turnieje, to bez względu na to, gdzie one się odbywają, to kibice węgierscy jeżdżą za swoja drużyną. A polskich kibiców nie ma. To jest znamienne, że tą dyscypliną interesuje się coraz mniej ludzi, że poza kilkoma miastami w pozostałej części kraju nikt się nią nie przejmuje.
Spójrzmy na Wielką Brytanię - tam więcej ludzi chodzi na wyścigi psów, a mimo tego spora grupa, około stu osób, przyjeżdża na te mistrzostwa. Są ludzie, dla których ta dyscyplina jest ważna. U nas nie ma tej bazy, bo oprócz paru zapaleńców, którzy są zawsze i ich po tych latach rozpoznaje, nie ma nic więcej. Zainteresowanie polską reprezentacją, jeśli chodzi o transmisje pokazało niestety, że Polacy odwracają się od hokeja. O ile jeszcze w Toruniu w meczach z Ukrainą i Włochami ludzie chcieli oglądać reprezentację, tak teraz, może przez stratę szans na awans po dwóch meczach, nie. Mam wrażenie, że polska reprezentacja zmierza w stronę „niebytu” w świadomości kibica. I to jest najgorsze.


Już jutro część druga.

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)