niedziela, 19 września 2010

PLH: GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec (4 kolejka)

Tak "tyskiego" Zagłębia, chyba jeszcze miejscowi nie widzieli - w sumie 6 byłych hokeistów GKS-u zasiadło na ławce zawodniczej i trenerskiej. Wszyscy przyjechali, by zatrzeć złe wspomnienia po słabym starcie i... zacierać udawało się przez 40 minut, bo potem gospodarzom wygrać pomógł jeden z "eks" - Galvas.


O ile początek meczu był wyrównany, o tyle później groźniej atakowali goście, a zwłaszcza pierwszy atak, który ma w tym sezonie siać postrach wśród bramkarzy PLH.
Gra przyspieszyła po niewykorzystanym karnym Vítka, którego do strzelania "zmusiły" nowe przepisy i to było widać po wykonaniu. W odpowiedzi Bacul huknął w poprzeczkę, ale to gospodarze ostatecznie cieszyli się z prowadzenia - Sokół oddał strzał spod niebieskiej, a krążek w zamieszaniu przekroczył linię czerwoną.

Druga część zaczęła się wg recepty Hitchcocka, od trzęsienia ziemi. 25 sekund wystarczyło by Luka udowodnił po raz kolejny, że jego ręce są w naszym kraju warte każdych pieniędzy i posłał krążek między parkanami Sobeckiego. Z kolei Witecki pokazał, że za jego dynamikę i technikę też warto było sporo zapłacić KTH i po slalomie również on wpisał się do protokołu.
Na tym strzelanie się nie skończyło - młodszy z braci Kozłowskich w 32 minucie posłał taką bombę z wysokości bulika, że krążek wręcz wrócił mu pod nogi, z tym, że już w poświacie czerwonego światła bramkowego. Z kolei prowadzenie gościom dał w przewadze Galvas, choć krążek wcale nie musiał wpaść do bramki.

W ostatniej tercji GKS zaczął sobie wreszcie przypominać, jak grał zaledwie dwa dni temu, ale ducha walki wcale nie wzbudził w nich niekorzystny wynik, czy roszady w piątkach, a końcówka poprzedniej tercji, kiedy Šimíček upadł pod bramką Nowaka trzymając się za głowę.
To wystarczyło, by pobudzić tyszan, którzy zaczęli grać szybciej oraz płynniej. I choć podwójnej przewagi nie wykorzystali, to poradzili sobie w osłabieniach, zdobywając w odstępie 5 minut dwa gole. Oba powinny paść sekundy wcześniej, ale Woźnicy i Parzyszkowi stuprocentowe, lecz niewykorzystane okazje, dzięki "pomocy" kolegów, nie będą śniły się po nocach.
Im nie, ale Davidowi Galvasowi na pewno, bo to na niego po meczu wściekły był trener Matczak, obwiniając go za te bramki i w efekcie za porażkę - gospodarze złapali wiatr w żagle, natomiast opadających z sił sosnowiczan dobił taki obrót sprawy i tracili kolejne gole.

4 kolejka, 19.09.2010

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec
6:4 (1:0; 1:3; 4:1)

1-0 (17:02) Sokół - Šimíček
1-1 (20:25) Luka - Bacul
2-1 (22:33) Witecki - Kotlorz - Garbocz (w przewadze 5/4)
2-2 (31:29) T. Kozłowski - M. Kozłowski - Duszak
2-3 (34:47) Galvas - Bacul - Antonovič (w przewadze 5/4)
3-3 (42:18) Bagiński - Woźnica (w osłabieniu 4/5)
4-3 (47:27) Sokół - Parzyszek - Vítek (w osłabieniu 4/5)
5-3 (51:44) Šimíček - Sokół - Witecki (w przewadze 5/3)
6-3 (53:09) Parzyszek - Banachewicz (w przewadze 5/4)
6-4 (57:20) Bacul - T. Kozłowski - Luka (w przewadze 5/4)

Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 1200.
Strzały: 41 - 33 (12:8, 18:16, 11:9).
Kary: 20 - 32 min (w tym 2 min. kary techn.).
Sędziowali: Marczuk - Moszczyński, Szachniewicz.

GKS: Sobecki; Gonera - Śmiełowski (2), Sokół - Jakeš (2), Kotlorz - Csorich, Mejka; Vítek (2) - Parzyszek - Proszkiewicz, Bagiński (2) - Šimíček (4) - Woźnica (2), Galant (2) - Garbocz (2) - Witecki (2), Wołkowicz - Banachewicz - Maćkowiak.
Trener: Jiří Šejba.


Zagłębie: Nowak; Jaskólski (8) - Galvas, Kuc (6) - Duszak, Podsiadło (2) - Marcińczak (2); Bacul - Antonovič (2) - Luka (2), M. Kozłowski - T. Kozłowski (4) - Dołęga, Jaros - Voznik - Sarnik (4).
Trener: Wojciech Matczak.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)