piątek, 17 września 2010

PLH: GKS Tychy - MMKS Nowy Targ (3 kolejka)

Tydzień po starcie ligi, również w Tychach rzucono pierwszy krążek inaugurując tym samym nowy sezon. Chyba jednak trener Szopiński chciał też coś rzucić, w tym przypadku ręcznik, bo jego młoda, ale jednak ekstraligowa drużyna, już po 10 minutach trzy razy znalazła się na deskach, a później wcale nie było lepiej.


Szarotki od pierwszych sekund miały olbrzymie kłopoty z nadążeniem za tyszanami. Woźnica i Bagiński chcieli pokazać, że nowe koszulki, w których wystąpił zespół gospodarzy, nie przeszkadzają w zdobywaniu goli, ale nie mieli szczęścia. Nie było jednak czasu na rozpamiętywanie straconych szans, bo Witecki z Woźnicą w odstępie 2 minut rozpracowali z bliska Rajskiego, a następnych okazji też nie brakowało. Kapitan drużyny, Adrian Parzyszek uciekł obrońcom i znaliśmy już zwycięzców.
Ruchliwość zawodników GKS-u owocowała raz po raz spięciami pod nowotarską bramką, a że górale nie byli w stanie dotrzymać gospodarzom kroku, lądowali więc na ławce kar, czym jeszcze bardziej ułatwiali tyszanom grę. W tym meczu wystąpili w roli statystów, bo dwie okazje sam na sam Kmiecika, czy strzał z półdystansu Różańskiego, to nawet na drugoplanowe role w dzisiejszym przedstawieniu, było dużo za mało.

W przerwie z rąk Mariusza Czerkawskiego przyszli tyscy mistrzowie odebrali medale za zdobycie tytułu najlepszej drużyny na Śląsku. A po niej było już wolniej i nieskuteczniej, ale przewaga dalej należała do GKS-u. W końcu trafił Šimíček, któremu wystarczyło tylko przyłożyć łopatkę do zmierzającego w jego stronę krążka, by pierwszy raz w Polsce wpisać się na listę strzelców.

Po grze miejscowych widać było efekty pracy sztabu trenerskiego, zawodnicy nie tylko szybciej się poruszali, ale i szybciej podejmowali decyzję, a zamiast patrzeć czy krążek jeszcze "trzyma się" kija, szukali partnerów. Szczególnie uwidaczniało się to podczas gry w przewadze, która do tej pory zawodnikom służyła głównie do uspokajania tętna, a kibicom do odwiedzania toalet, bez czekania w kilkunastometrowych kolejkach.
Kto jednak poddał się starym przyzwyczajeniom, nie zobaczył wielu świetnych akcji i strzałów, w których brylował zwłaszcza drugi atak. Nie zobaczył też dwóch goli, bo wreszcie zawodnicy poprawili też skuteczność. Najpierw Kotlorz nie miał problemu z dobiciem krążka po uderzeniu Csoricha, a później, ten który opowiadał, że woli podawać niż strzelać, czyli Šimíček, kolejny raz skorzystał z precyzyjnego rozegrania, a gdyby sam był bardziej precyzyjny, skończyłby mecz z hat-trickiem.

Spotkanie zakończyło się takim samym rezultatem jak mecz pucharowy, o ile jednak wtedy goście mogli mieć pretensje o zbyt wysoką porażkę, o tyle ta, była jak najbardziej zasłużona.

3 kolejka, 17.09.2010

GKS Tychy - MMKS Podhale
6:0 (3:0; 1:0; 2:0)

1-0 (2:04) Witecki - Kotlorz
2-0 (4:04) Woźnica -
Jakeš - Bagiński
3-0 (9:29) Parzyszek - Śmiełowski
4-0 (38:59) Šimíček - Csorich - Witecki
5-0 (46:20) Kotlorz - Csorich - Garbocz (w przewadze 5/4)
6-0 (47:40) Šimíček - Bagiński - Jakeš
(w przewadze 5/4)

Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 1400.
Strzały: 39 - 13 (21:6, 6:4, 12:3).
Kary: 14 - 24 min.
Sędziowali: Wolas - Kaczyński, Polak.

GKS Tychy: Sobecki; Gonera (2) - Śmiełowski, Sokół (2) - Jakeš, Kotlorz - Csorich, Mejka; Vítek - Parzyszek - Proszkiewicz, Bagiński - Šimíček - Woźnica (2), Galant (2)- Garbocz - Witecki (2), Wołkowicz (2) - Banachewicz (2) - Maćkowiak.
Trener: Jiří Šejba.


MMKS: Rajski; Łabuz (4) - K. Kapica, W. Bryniczka - Dutka (8), Gaj (4) - M. Sulka, Cecuła - Marek; Kmiecik - K. Bryniczka (2) - Różański (2), Leśnicki - Kolusz - D. Kapica (2), Michalski - Neupauer - Bomba, Tylka - Puławski - Szumal (2).
Trener: Jacek Szopiński.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

2 razy skomentowano :

Anonimowy pisze...

Zemsta za Play-off

HSK pisze...

:))

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)