Mecz został zweryfikowany jako walkower 5:0 dla GKS-u.
Są różne typy spotkań, w których wynik jest "nie taki". Czasami drużynę dopada zbiorcza amnezja i zupełnie nic nie wychodzi (chociażby mecz z KTH sprzed kilku miesięcy). Zdarza się też, że hokeiści przechodzą obok spotkania nie nawiązując walki (jak w meczu z Podhalem, w przerwie którego do szatni wtargnęli nawet kibole).
Dzisiaj zobaczyliśmy zespół, który grał tak, jak gdyby spotkał się na próbie, a spektakl postanowił zagrać innym razem.
Czerwona latarnia PLH już na początku pokazała, że trzeba się z nią liczyć, częściej zatrudniając Jakubowskiego, niż tyszanie Stańczyka. Później do głosu doszli miejscowi, ale trudniejszy start wcale nie zmobilizował ich do większego wysiłku.
Janowianie nastawili się na błyskawiczne kontry, ale pierwszego gola zdobyli po pełnej chaosu walce o krążek na środku lodowiska. Sowiński odważnie podciągnął krążek, a Mihálik znalazł się tam, gdzie powinien, żeby dobić gumę.
Miejscowi, musieli bardzo współczuć kolegom po fachu ich ciężkiego losu, bo pudłowali w coraz to bardziej nieprawdopodobnych sytuacjach. Bagińskiemu z Witeckim przynajmniej udało trafić się w słupek. Przynajmniej, bo Paciga z Garboczem ostrzeliwali pleksę za pustą bramką.
W drugiej tercji brakowało nawet spektakularnych pudeł - kolejny słupek nie jest nawet wart odnotowania, natomiast z resztą uderzeń radził sobie Stańczyk.
Okazuje się, że nawet outsider, może uczyć multimedalistę ostatnich lat, jak należy grać przewagi. Kogut niczym rajdowiec ruszył z krążkiem z własnej tercji, ale z szansy nie skorzystał. I nie musiał, bo dostał kolejną, a nawet dwie. Sędzia przerwał bowiem grę i odesłał na ławkę Witeckiego. Kolejny rajd i młody napastnik znów nie dał rady. Upór został jednak nagrodzony - dziewiętnastolatek w końcu trafił obok klęczącego Jakubowskiego, po tym jak dobitka jego wcześniejszego uderzenia zatrzymała się na słupku.
Parzyszek zdobył kontaktową bramkę zaskakując bramkarza gości wyjazdem od zakrystii, ale przyjezdni błyskawicznie wykorzystali kolejny kontratak i znów prowadzili dwoma trafieniami.
W trzeciej tercji kibice nie mogli już znieść patrzenia, na taką grę i zaczęli... prowadzić doping. Dopiero to przebudziło tyszan, ale 15 minut to było za mało. Co prawda Parzyszek wpakował krążek do siatki wykorzystując pech Vítka, którego strzał Stańczyk zatrzymał łyżwą przed linią, ale Mihálik do spółki z Sowińskim, pokazali jak błyskawicznie można strzelić gola ze wznowienia.
Tyszanie nacierali dalej i lewoskrzydłowy pierwszego ataku po dwóch asystach sam zdobył gola uderzeniem pod poprzeczkę.
Podobnie jak w niedziele, emocje w samej końcówce sięgały zenitu. W tym kluczowym momencie Jozef Mihálik, mógł zaprzepaścić to, na co tak starał się razem z kolegami. Po jego faulu przyjezdni mieli grać do końca w osłabieniu. Trener Šejba ściągnął bramkarza, ale okazało się, że GKS to nie Cracovia, a Naprzód to nie GKS. Drużyna, która nie będzie miała żadnego przedstawiciela w Meczu Gwiazd (tyszanie w pierwszych piątkach aż 6!) ponownie wystąpiła tego wieczoru w roli profesorów. Tym razem pokazała jak nie przegrywać w ostatnich sekundach wygranego meczu.
26 kolejka, 20.01.2011
Mecz został zweryfikowany jako walkower 5:0 dla GKS-u, ale dla potomnych zostawiam opis.
GKS Tychy - Naprzód Janów
5:0w. (3:4 (0:1; 1:2; 2:1))
GKS Tychy - Naprzód Janów
5:0w. (3:4 (0:1; 1:2; 2:1))
0-1 (17:50) Mihálik - Sowiński
0-2 (28:02) Kogut - Pohl (w przewadze 5/4)
1-2 (31:52) Parzyszek - Paciga - Vítek
1-3 (32:10) Sośnierz - Pohl
2-3 (51:45) Parzyszek - Vítek
2-4 (55:07) Sowiński - Mihálik
3-4 (55:57) Vítek
Widzów: 700.
Strzały: 43 - 19 (11:7, 14:7, 18:5).
Kary: 6 - 8 min.
Sędziowali: Wolas - Adamoszek, Młynarski.
GKS Tychy: Jakubowski (do 58:05 i od 59:35); Kotlorz - Gwiżdź, Mejka - Jakeš (2), Śmiełowski - Csorich, Gonera; Vítek - Parzyszek (2) - Witecki (2), Bagiński - Šimíček - Paciga, Galant - Garbocz - Krzak.
Trener: Jiří Šejba.
Naprzód: Stańczyk; Urbańczyk - Działo (2), Krokosz (2) - Petrina (2); Kogut - Pohl - Sośnierz, Adamus - Mihálik (2) - Sowiński, Wołkowicz - Gryc - Podsiedlik.
Trener: Krzysztof Kulawik.
O meczu napisali: | Mecz pokazali: | Protokół: |
0 razy skomentowano :
Prześlij komentarz
Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)