piątek, 28 stycznia 2011

PLH: GKS Tychy - Stoczniowiec Gdańsk (32 kolejka)

Nawet przez chwilę wygrana tyszan nie była zagrożona - obie ekipy wyraźnie oszczędzały siły na zbliżający się wielkimi krokami play-off. Dlatego ciekawiej niż na tafli było na konferencji prasowej, na której trener Obłój, niezrażony dzisiejszą przegraną, zapowiedział awans swojej młodej drużyny do półfinału.


Trudno było oczekiwać, że mecz ze Stoczniowcem dostarczy większych emocji, choć początek nie należał do najgorszych. Młodzi gdańszczanie starali się podjąć walkę, ale widać było, że od zaprawionej drużyny gospodarzy dzieli ich sporo. Tyszanie grali wysoko i kontrolowali wydarzenia na tafli, a ataki gości zakończone celnym strzałem, były wydarzeniem równie wielkim, jak deszcz na Saharze. Słowa uznania należą im się jednak za grę na cztery pełne piątki, czego można byłoby się spodziewać raczej po gospodarzach.
W 10 minucie Csorich świetnie wypatrzył Krzaka, który nie mógł z takiego podania nie skorzystać i było 1:0. Przypomniał o sobie także Paciga, który dzięki dwóm trafieniom zasygnalizował powrót do formy po kontuzji. To pierwsze zanotował w 15 minucie z półdystansu, jednak oklaski za najładniejszą bramkę nie należą się jemu, lecz Jakešowi. 7 sekund przed syreną Chmielewski został odesłany na ławkę kar, lecz nie zdążył na niej usiąść - błyskawicznie rozegrane wznowienie i bomba z niebieskiej musiały zaskoczyć nie tylko Odrobnego.

W drugiej tercji obraz gry zmienił się adekwatnie do wyniku, czyli niewiele. Jedyną bramkę w tej tercji zdobył po podaniu zza bramki Paciga. Gdańszczanie wydawali się pogodzeni z losem i nawet w przewagach nie stanowili zagrożenia i gdyby nie kiks Jakeša, po którym Strużyk znalazł się przed bramkarzem, niewielu kibiców wiedziałoby kto stoi między słupkami.
Z wynikiem pogodzili się również miejscowi i pewnie dlatego Vítek z równą łatwością przegrał sam na sam w osłabieniu, jak duet Parzyszek - Witecki.

Gdyby sędziowie wiedzieli jak przebiegać będzie 3 tercja, to pewnie by jej nie zaczynali. Obiecujący był słupek Pacigi, lecz poza nim już niewiele się działo.
W 43 minucie, podczas osłabienia, Skutchan bez wiary wyjechał oko w oko z Sobeckim, więc i efekt był mizerny. Jeszcze raz udało się za to trafić GKS-owi - po płynnej akcji pierwszego ataku Witecki bez zastanowienia umieścił krążek przy słupku.
Kilka minut później Marzec dostał gumę pod nos, ale Sobecki uchronił zespół od utraty gola. Dokładnie na 75 sekund, bo po takim czasie, lot krążka po strzale Wróbla, tuż przez tyskim golkiperem zmienił Strużyk.
I na tym skończyło się dzisiejsze strzelanie z obu stron - do końca meczu, w protokole pojawiały się już tylko nazwiska ukaranych.

32 kolejka, 28.01.2011

GKS Tychy - Stoczniowiec
5:1 (3:0; 1:0; 1:1)

1-0 (9:06) Krzak - Csorich - Galant
2-0 (14:38) Paciga - Bagiński
3-0 (19:57) Jakeš - Sokół - Šimíček
(w przewadze 5/4)
4-0 (21:50) Paciga - Šimíček - Jakeš
5-0 (46:52) Witecki - Vítek - Parzyszek
5-1 (55:25) Strużyk - M. Wróbel - Maciejewski (w przewadze 5/4)

Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 1000.
Strzały: 40 - 16 (12:5, 13:6, 15:6).
Kary: 18 - 14 min.
Sędziowali: Marczuk - Madeksza, Matlakiewicz.

GKS Tychy: Sobecki; Kotlorz (2) - Gonera (4), Sokół - Jakeš (2), Mejka (2) - Csorich; Vítek - Parzyszek - Witecki, Bagiński (2) - Šimíček (2) - Paciga, Galant - Garbocz (4) - Krzak.
Trener: Jiří Šejba.


Stoczniowiec: Odrobny (od 21:50 Soliński); Kwieciński - Kostecki, Kabat - Smeja (2), Maciejewski - Skrzypkowski, Mat. Rompkowski (2) - Kantor (2); Strużyk - Ziółkowski - Jankowski, Wróblewski - Pesta - Marzec (2), Chmielewski (2) - M. Wróbel - Drzewiecki (2), Skutchan - Maciej Rompkowski - Steber (2).
Trener: Tadeusz Obłój.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)