piątek, 11 marca 2011

PO: GKS Tychy - Cracovia Kraków (Finał, spotkanie nr 3)

Trzeba było stanąć nad przepaścią i spojrzeć w głąb, żeby tak doświadczona drużyna jak GKS przypomniała sobie jak się gra w hokeja. Bez presji tyszanie wreszcie się przebudzili i pokazali, że potrafią walczyć. W dodatku pierwszy raz w sezonie nie dało odróżnić się gry 2-go ataku od pozostałych i po 9-ciu seriach rzutów karnych wracamy do Krakowa.


W pierwszej tercji wreszcie (po 120 minutach gry) doczekaliśmy się walki godnej finału. GKS w końcu podniósł poprzeczkę z lodowej tafli i postawił ją na tyle wysoko, by być godnym przeciwnikiem w walce o tytuł Mistrza Polski. Duża w tym zasługa gry na cztery pełne formacje, z których każda nie raz i nie dwa, na kolanach walczyła o gumę, co jeszcze wczoraj było nie do pomyślenia.

Nie znaczy to jednak, że tyszanie wyzbyli się wszystkich grzechów głównych. Ciągle są zespołem, który popełnia błędy i gubi krążek, ale dzisiejszego wieczoru te błędy naprawiali albo koledzy, albo Jakubowski.
Mimo, że obie ekpi grały szybko i walczyły, to jednak tyski bramkarz miał więcej roboty, od swojego vis-à-vis - w 18 minucie zatrzymał strzał Łopuskiego, po wystawieniu gumy zza bramki, odrabiając tym samym zadanie domowe z wczoraj, kiedy w identycznej sytuacji, zupełnie się pogubił.
W odpowiedzi Vítek z półdystansu sprawdził formę Radziszewskiego, a Witecki przedarł się pod bandą, lecz w roli ostatniego obrońcy "wystąpił" sędzia i zatrzymał młodego napastnika.
Przed końcem młodszy z braci Laszkiewiczów pozbył się defensora i dograł do niepilnowanego Słabonia, ale ten trafił w parkany.
Tyszanom udało się raz jeszcze zatrudnić Radziszewskiego, krążek po podaniu przez pół lodowiska odbił się od obrońców, dzięki czemu Vítek wyszedł sam na sam. Gola jednak nie było, bo golkiper Pasów wyczuł, że tyski napastnik chce założyć mu siatkę.

W drugiej odsłonie goście osiągnęli przewagę i prowadzili grę, ale Jakubowski po wczorajszym spotkaniu musiał dać w kościele na tacę, bo opatrzność wyjątkowo nad nim czuwała.
W 29 minucie lewoskrzydłowy pierwszego ataku slalomem minął dwóch tyskich zawodników, ale bramkarza już nie wymanewrował.
Po 3 minutach Sarnik rzucił na bandę Kotlorza, jednak poszkodowany sam chciał wymierzyć sprawiedliwość, więc na ławce kar znaleźli się oboje, a dołączył do nich, nie wiedzieć czemu, jeszcze Josef Vítek.
Kiedy ukarani odpoczywali, kolejne dogranie Laszkiewicza do Pasiuta okazało się zbędne - jakimś cudem Piotr Jakubowski i tym razem był w odpowiednim miejscu i czasie.
Nie były to jednak koniec ciężkich chwil dla GKS-u. W 37 minucie, podczas gry w osłabieniu, zagrana wzdłuż linii bramkowej guma trafiła do Słabonia, lecz ponownie golkiper tyszan zdążył z interwencją.

Na początku trzeciej tercji sprawy w swoje ręce wziął specjalista od ciężkich przypadków, czyli Leszek Laszkiewicz. Dostał krążek przed bramkę i kiedy wydawało się, że rozegra go dalej, ten z nadgarstka posłał gumę tuż przy słupku, zaskakując Jakubowskiego.
GKS nie miał wyjścia, musiał zaatakować -
Vítek wystawił gumę Galantowi, jednak Radziszewski nie dał się zaskoczyć zagraniem zza jego pleców.
W 46 minucie dwójkowa akcja Bagiński - Woźnica, zakończyła się strzałem tego ostatniego, Radziszewski odbił krążek, który trafił nadjeżdżającego Wajdę w nogę i szczęśliwie dla przyjezdnych przeleciał obok długiego słupka.
Trzy minuty później tyszanie musieli przetrzymać grę w osłabieniu, bo ciężko byłoby im odrobić kolejną stratę, lecz nie dość, że gola nie stracili, to jeszcze doprowadzili do wyrównania.
Jakeš przyblokował przy bandzie Laszkiewicza, a krążek - sprytnie oszukując obrońcę, wyłuskał Vítek i pognał na bramkę rywala. Do akcji dołączył się Woźnica, jednak grający w ubiegłym sezonie w Stoczniowcu Czech, zapomniał o wcześniejszych niepowodzeniach i zamiast odgrywać huknął pod poprzeczkę.
Cracovia nie rezygnowała i gola mógł zdobyć chociażby starszy z braci Laszkiewiczów, a także Dvořák, który okrążając bramkę wziął na plecy Gonerę lecz znów Jakubowski był nie do przejścia.

W dogrywce oba zespoły nie starały się za wszelką cenę na zakończenie meczu, dlatego nawet jeśli zawodnicy popełniali błędy, to nie było komu ich wykorzystywać.
Pewnie, gdyby Ślązacy przypomnieli sobie swoje osiągnięcia w karnych, to nie czekaliby na nie, ale dzisiejszego wieczoru nie było miejsca na kalkulację i to, że tyszanie przegrali z Pasami oba mecze zakończone karnymi, nie strzelając w nich ani razu nie miało żadnego znaczenia.


W dodatku lepiej z presją poradzili sobie miejscowi - najpierw Vítek, stający się nowym liderem, ze stoickim spokojem wymanewrował bramkarza gości, w chwili, kiedy pudło dawało tytuł przyjezdnym. Później Jakubowski, który krzepł bardziej z każdą udaną interwencją, wreszcie znalazł sposób na Laszkiewicza i obronił pod rząd 5 rzutów karnych. A na końcu Paciga, strzelając od spojenia słupka z poprzeczką przedłużył finałową serię, co najmniej do niedzieli.


Finał - Spotkanie nr 3, 10.03.2011

*** *
GKS Tychy - Cracovia Kraków

2:1k. (0:0; 0:0; 1:0, 0:0, k.3:2)

0-1 (42:06) L. Laszkiewicz - Pasiut - Prokop (w przewadze 5/4)
1-1 (49:08) Vítek (w osłabieniu 4/5)
2-1 (65:00) Paciga (karny)
strzelone: 2x Vítek, Paciga - 2x L. Laszkiewicz;
nie strzelone: 2x Woźnica, 2x Bagiński, 2x Vítek - Słaboń, 2x Kostuch, 2x L. Laszkiewicz, Łopuski, Sarnik.


Odśwież stronę (F5) jeśli diagram się nie pojawi.

Widzów: 1000.
Strzały: 30 - 34 (10:9, 8:14, 10:9, 2:2).
Kary: 14 - 16 min.
Sędziowali: Dzięciołowski, Marczuk - Smura, Kubiszewski.

GKS Tychy: Jakubowski; Sokół - Jakeš (2), Kotlorz (2) - Csorich, Gonera - Majkowski, Śmiełowski - Gwiżdż (2); Bagiński - Šimíček - Woźnica, Vítek (4) - Galant - Witecki (2), Banachewicz - Garbocz - Paciga, Mejka - Gurazda - Maćkowiak (2).
Trener: Jiří Šejba.

Cracovia: Radziszewski; Wajda - Kłys, Wilczek (2) - Noworyta, Prokop - Witowski, Guzik (2) - Šimka; L. Laszkiewicz - Słaboń - D. Laszkiewicz, Piotrowski - Pasiut - Łopuski, Martynowski - Dvořák - Kostuch, Sarnik (12) - Rutkowski - Kosidło.
Trener: Rudolf Roháček.


O meczu napisali: Mecz pokazali: Protokół:

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)