wtorek, 16 marca 2010

Nowy system=lepszy system?

Zastanawiałem się wczoraj od czego zacząć komentowanie sytuacji w naszym hokeju. Wybór padł na Ryszarda Piotrowskiego, tym samym Sebastian na portalu hokej.net wyprzedził mnie komentując propozycje nowej reformy. No cóż, był pierwszy, ale temat jest na tyle obszerny, że myślę, że znajdzie się miejsce na moje pięć groszy.

Zanim zabiorę się za samą reformę, chciałbym na początku (póki jeszcze ktoś to czyta) zaapelować do twórców o to, by tworząc nowe zasady spróbowali sobie wyobrazić skutki, jakie one przyniosą, jak będą wyglądały rozgrywki, jakie są ich słabe punkty.
Zostawiając ocenę poprzedniego systemu, muszę stwierdzić, że równie wielką irytację wzbudzała konieczność analizowania każdego słowa zapisanego w regulaminie, aby domyślić się o co w nim chodzi, jak paragrafy przełożą się na praktykę. Mam wrażenie, że nikt się nad tym nie zastanawiał, dlatego różne kwestie były nadpisywane kolejnymi komunikatami pod wpływem chwili.
Do powtórki nie można dopuścić. Przed sezonem WSZYSTKO musi być jasne, zatwierdzone i niemodyfikowalne. Skoro kluby biorą udział w rozgrywkach, to znaczy, że zgadzają się z regulaminem i tyle. Koniec, kropka. Dyskutować nad zmianami można dopiero po zakończeniu sezonu, nie w jego trakcie.

Wracając do tematu, zaczynamy:

- "liczba drużyn w PLH (10 drużyn; spada 10. zespół z PLH; awansuje 1. zespół z I ligi; baraż pomiędzy 9. zespołem PLH a 2. zespołem I ligi) " - sama koncepcja słuszna, choć przy takich kłopotach finansowych zespołów wydaje mi się, że doczekać możemy się powtórki z Polonii Bytom, której nie było stać na granie z lepszymi. Bez pieniędzy druga drużyna 1. ligi może nie mieć ochoty na bankructwo i zechce zostać w swojej klasie rozgrywkowej. Wszystko zależy od klubowej kasy, a raczej nie zanosi się na poprawę. Dobrze, że nie łączy się lig w trakcie sezonu, kłopoty organizacyjne i finansowe zostaną ograniczone. No i koniec z zastanawianiem się, jak liczyć statystyki.
Tylko jak się to ma do zapisu w tegorocznym regulaminie o ograniczaniu ligi do ośmiu zespołów? Czyżby już miał nie obowiązywać? A co będzie, jeżeli Cracovia będzie grała w EBEL? Jak wtedy będzie wyglądała sytuacja w lidze? Czy drużyna wróci na play-off do Polski, a jeśli tak, to z którego miejsca będzie startować, co z jej bonusami?


- "bonusy (zespół, który zakończył sezon zasadniczy na wyższym miejscu, w I rundzie play-off gra do dwóch zwycięstw, a w II i III rundzie play-off do trzech zwycięstw); Natomiast jeśli zespół będący niżej po sezonie zasadniczym, ma więcej zwycięstw w bezpośrednich spotkaniach, to powyższy bonus nie obowiązywałby i drużyny walczyłyby w I rundzie do trzech zwycięstw, a w II i III do czterech." Lepszy system przyznawania bonusów, niż ten obowiązujący. Ale na litość boską, czemu się ich tak kurczowo mamy trzymać? Jestem przeciwny takim dziwnym praktykom - play-off, to nowa szansa na osiągnięcie sukcesu, każdy powinien mieć takie same możliwości - po to w ogóle wymyślono taką formułę, a my chcemy to psuć. Hokejowy świat nie może się nadziwić, co Ci Polacy tam kombinują - wystarczy poszperać po zagranicznych forach, żeby zobaczyć z jakimi komentarzami spotykają się takie działania Związku.
Jeżeli chodzi o motywacje w poszczególnych pojedynkach, to tu najlepiej i tak będą sprawdzać się gratyfikacje finansowe za wygrane poszczególne spotkania.


- "rozstawienie w play-off (drużyna, która zajęła pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym wybiera sobie przeciwnika w I rundzie pomiędzy drużynami 5-8; druga drużyna wybiera przeciwnika z pozostałych trzech zespołów 5-8, itd.)." Bez podziału na grupy, aż taka dowolność przy wyborze przeciwnika to samobójstwo. Gra się o rozstawienie w czwórce, lub kwalifikacje do play-off. Przy obecnej różnicy poziomów pomiędzy poszczególnymi drużynami, po połowie sezonu cztery drużyny nie będą miały o co grać - strata do czwórki będzie zbyt duża, żeby traktować ją jako cel, to samo z przewagą nad 9. miejscem - zbyt duża, żeby zawracać sobie nią głowę.
Dwie grupy rozwiązałyby ten problem, a jeżeli podziału ma nie być, to wybór powinien ograniczyć się do dwóch drużyn, wtedy prawie wszyscy będą mieli o co grać.


- "system rozgrywek (10 drużyn w PLH, 4 rundy bez podziału na grupy)." Nie muszę dodawać, że to zbyt mało? Żaden trening nie zastąpi spotkania. Zdaje się, że Związek wziął sobie do serca narzekania na zbyt szybkie tempo rozgrywek, tylko czemu zrozumiał to na opak? Owszem, taka duża ilość spotkań przekłada się na słabszą frekwencję i przesyt - ile razy w sezonie można chcieć oglądać ślizgawki? Ale głównie chodziło o ilość spotkań w tygodniu, nie samych rozgrywkach. No, ale PZHL chyba woli sobie strzelić samobója (bo takie granie od święta tylko obniży poziom), niż wydłużyć rozgrywki ligowe, chociażby kosztem ograniczenia czasu zgrupowania przed kolejnymi MŚ. Trochę ratuje to wszystko sposób rozgrywania Pucharu Polski, ale...

- "rozgrywki prowadzone w dwóch grupach po 6 drużyn, które rozgrywają mecze w dwóch rundach w systemie każdy z każdym." System całkiem ciekawy, tylko, że na niego nas po prostu nie stać. Co sezon mamy kilka walkowerów, teraz będzie ich chyba kilkanaście. Zmieniano sposoby rozgrywania PP, żeby pójść na rękę klubom. Ostatnio zrezygnowano nawet ze spotkań rewanżowych, a i tak niewiele to dało. Problemem jest traktowanie Pucharu po macoszemu. Dopóki nie będzie do wygrania na prawdę dużych pieniędzy, mało komu będzie się chciało angażować w taki maraton. Zaczną grać juniorzy, a poziom czeka nas poniżej tego sparingowego - czołowe kluby będą przygotowywać się do ważniejszych meczów o miejsce w tabeli - to wcale nie doprowadzi do wzrostu prestiżu, ani zainteresowania TVP, która zainteresowana już specjalnie nie jest.
Optimum w naszej rzeczywistości to mecz i rewanż, oraz turniej finałowy w mieście, w którym nie ma hokeja ekstarligowego, jak chociażby miało to być w tym sezonie, kiedy mówiło się o Lublinie.


- obcokrajowcy. Limitu jeszcze nie ustalono, ale ja chciałbym ich nawet dziesięciu czy piętnastu. Tam, gdzie postanowiono na napływ zagranicznych zawodników, poziom wzrósł, a reprezentacje grają w elicie. A my powinniśmy także szukać okazji do uzdrawiania rynku w naszym kraju. Teraz hokeistów jest tak mało, że każdy kto potrafi łyżwy zasznurować może mieć gwiazdorskie wymagania - mamy do czynienia z rynkiem pracownika, nie pracodawcy i to się przekłada na poziom. Po co zawodnik ma się starać, jeśli niezależnie od tego zapłacą mu, ile będzie chciał. A z roku na rok będzie gorzej - młodych jest niewielu, starzy się zestarzeją i przejdą na sportową emeryturę, a Ci którzy zostaną będą się mieli jak pączki w maśle. Żadna siła ich nie ruszy, chyba że zaczną do nas przyjeżdżać gracze z zagranicy w ilościach hurtowych. Jeśli kluby będą kupować z głową, i płacić pensje adekwatne do umiejętności, to nasi rodzimi zawodnicy będą musieli się do tego dostosować. Za tym musi jednak natychmiast pójść nowy system szkolenia, bo inaczej za kilka lat w reprezentacji będą grać sami naturalizowani Polacy, a my przedłużymy tylko agonię hokeja w kraju.
A jeżeli PZHL nie zechce znieść sama ograniczeń dla obcokrajowców, to prędzej czy później i tak zajmie się tym Unia Europejska.

0 razy skomentowano :

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)