środa, 17 marca 2010

Tak wygląda walka o medale

Za parę godzin tyszanie po raz trzeci zmierzą się z Zagłębiem w walce o brąz, a po nich na lód wyjadą zespoły walczące o tytuł. Finałową potyczką zajmę się jutro, składając gratulację Szarotkom bo nie wierzę, żeby miały zaprzepaścić taką okazję, a dziś o bardziej nieprzewidywalnej parze.

Najgorsze jest jednak to, że ta nieprzewidywalność wcale nie bierze się z takich wyrównanych składów, wyśmienitej formy bramkarzy, oraz snajperskich instynktów napastników, lecz z niemocy drugiej strony.
Pierwszy mecz poziomem nie ustępował typowemu pojedynkowi ligowemu. Przewidywalny, rozgrywany przy średnim tempie, a emocji, gdyby nie stawka nie byłoby prawie żadnych. Słaba gra obronna doprowadziła do porażki, której można było uniknąć, gdyby zawodnicy byli bardziej zaangażowani w grę.
Drugi, wygrany momentami miał w sobie coś z walki o medale, ale zwycięstwo w nim odniesione nie było przekonujące i mecz wcale nie musiał się skończyć takim wynikiem, gdyby nie fatalna skuteczność rywali.

Do czego zmierzam?
Do tego, że jeżeli obserwujemy taką huśtawkę w grze drużyny, to znaczy że nie jest ona w formie. Zawodnicy nie mają tej iskry, widać brak zwrotności i szybkości. Nie nadążają z ustawianiem się na  pozycjach, brakuje sił na asekurację, nie mówiąc o grze ciałem, walce o każdy krążek.
Drużyna nie prezentuje tego, co by mogła patrząc na skład, nie prezentuje nawet tego, co serwowała nam przez połowę sezonu, będąc stawianą za wzór godny naśladowania. Wygrywanie przychodziło jej z taką łatwością, że czuło się, że hokeiści w każdej chwili mogą przyspieszyć obroty, tylko zwyczajnie nie widzą potrzeby, bo rywale gubili się i bez tego.


Dzisiaj z tego zespołu zostało niewiele, żeby nie powiedzieć nic. Nie chcę wierzyć, że zawodnicy nie mają ochoty na brąz, a skoro tak wygląda ich gra, to znaczy, że były problemy z odpowiednim przygotowaniem fizycznym. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby poziom w najważniejszej części rozgrywek był taki, jak we wrześniu, październiku, listopadzie.
Ale to melodia następnego sezonu, ten natomiast trzeba jeszcze dograć tym co zostało z tamtej formy. Nie ma się co łudzić, że kolejne mecze wywołają ekstazę wśród kibiców. O końcowym zwycięstwie zadecyduje raczej nieporadność rywala, niż własne umiejętności, a to nie może przecież zbudować wielkiego widowiska.

Od dwóch miesięcy tyszanie jeden mecz wygrywają, by kolejny bez powodu przegrać i w play-offach wygląda to podobnie, dlatego dzisiaj ta falująca gra powinna ułatwić zwycięstwo gospodarzom - czas teraz na ich kolej...

2 razy skomentowano :

Haskowa pisze...

No ja bym tak szybko Podhalu gratulacji nie składał, Cracovia na pewno dziś zagra niezwykle zacięcie, a hokej to taka dyscyplina, że nie raz jedno zwycięstwo pozwala się odblokować i potem cała rywalizacja może się odwrócić. Co do pojedynku o brąz - cóż...niestety słowa w artykule to święta prawda. Na początku sezonu GKS był zdecydowanie najmocniejszą drużyną PLH. Tęsknię za tą szybkością, skutecznością, a przede wszystkim za tymi pięknymi zwycięstwami z Craxą i Podhalem. Nie rozumiem tylko skąd później taki spadek formy? Co było tego przyczyną. Dziś jedyne na co liczę to wygrana i przybliżnie się do tego "upragnionego" medalu.

HSK pisze...

Dla mnie wygrana Cracovii byłaby mega sensacją w kontekście dotychczasowych spotkań. Kiedy GKS zdobywał mistrzostwo, też mało kto wierzył, że Unia jest w stanie jeszcze coś ugrać, po prostu tyszanie mieli to "coś" co zawsze w decydujących momentach pozwalało im wygrać. Mam wrażenie, że Podhale pod tym względem przypomina nasz zespół z tamtej rywalizacji.
A co do spadku formy, to słyszałem pewne pogłoski, ale wolałbym wcześniej upewnić się co do podejrzeń i jak będzie okazja, to zagadnę o to dyrektora.

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)