sobota, 2 lipca 2011

Walkowery, puchar z plastiku i Mighty Roos, czyli czy będzie jeszcze gorzej?

Starożytną chińską klątwę, która brzmi: "obyś żył w ciekawych czasach" musiał wymyślić ktoś, kto słyszał o polskim hokeju. Rok w rok dzieje się tyle, że już po kilku tygodniach zapominamy nawet o największych absurdach. Dlatego, dla przypomnienia i ku rozwadze dla tych, którzy właśnie planują nowe, lepsze regulaminy i strategie - jeszcze raz o tym, co się wydarzyło.

Rozgrywki

Niezgłoszenie do występów w lidze drużyny mistrza kraju i rozegranie wątpliwego z punktu widzenia przepisów turnieju eliminacyjnego (sprzeciw Wydziału ds. PLH) nie zwiastowało niczego dobrego, a problemy finansowe nękające połowę ligi doprowadziły do 18 walkowerów w lidze i 4 w pucharze. Naprzód i Zagłębie, które były sprawcami prawie całego zamieszania wolały grać z nieuprawnionymi zawodnikami, niż nie grać wcale lub posłać w bój samych juniorów, a z Pucharu Polski wycofały się w jego trakcie. Mało tego, doszło do absurdalnej sytuacji - mecz KH Sanok z Zagłębiem został odwołany z powodu wycofania się gości z występów w PP, ale… się odbył. W tym samym dniu i w tym samym miejscu oba zespoły spotkały w ramach ligi.

Kolejny raz zmieniono też system rozgrywek i zasady przyznawania bonusów, które Związek z taką lubością utrzymuje, mimo że w trakcie sezonu niewielu o nim pamięta, bo meczu o bonus od tego zwykłego nie sposób odróżnić, a kibice, zawodnicy i związkowcy budzą się tuż przed play-off prowadząc debaty komu i dlaczego bonus się należy. Jeśli wieloletni fani hokeja mają z tym problem, to jak mają zrozumieć to, co się dzieje w PLH, początkujący?

Inną sprawą jest sama "renoma" bonusów. Rok wcześniej gromy sypały się na PZHL, za precyzowanie regulaminu i kolejności rozgrywania spotkań w play-off w ostatniej chwili. Działacze wzięli więc to sobie do serca i teraz zamilkli w ogóle. O tym, że np. w meczach o brąz bonusu nie będzie, można było dowiedzieć się z lektury… terminarza na stronie Związku. Po co więc zawodnicy mają się o niego starać, skoro dopiero w lutym dowiadują się o co tak naprawdę walczyli. Czyżby Bonus Niespodzianka?

Ukoronowaniem trudu ciężkiego sezonu, a polski sezon należy do najcięższych na świecie (i nie mówimy tu o aspekcie sportowym) był oczywiście duży, piękny, srebrny puchar z… plastiku, którym prezes Ingielewicz nagrodził Cracovię. Najgorsze jest to, że nie widział w tym nic złego.

Przy tych wszystkich problemach, było jednak i na co popatrzeć. Kłopoty finansowe w innych ligach spowodowały, że w Polsce swoje miejsce znaleźli Král i Šimíček, a już wiadomo, że w nowym sezonie będą kolejni, przez lata niedostępni dla polskich klubów, zawodnicy występujący w najwyższych klasach rozgrywkowych za naszą południową granicą.

Reprezentacja

Powoli rozpoczynają się przygotowania kadry do przyszłorocznych MŚ Dywizji IB w Krynicy, podczas których Polska, pierwszy raz w historii,  zagra z reprezentacją Australii. I to jedno zdanie powinno wystarczyć za komentarz. Polacy mimo kilku zgrupowań, nieoficjalnych turniejów i prawie miesięcznej przerwy przed MŚ nie byli w stanie zapewnić sobie utrzymania i po wprowadzeniu na kongresie IIHF nowej reformy w życie, wylądowaliśmy w trzeciej lidze. Jedynymi ludźmi w kraju, którzy byli zadowoleni z gry i wyników byli prezes i selekcjoner, który zachował stołek. Na wyciągnięcie wniosków nie ma co liczyć, PZHL już zapowiedział podobny tok przygotowań.
Czy jest się czego bać? Mighty Roos (przydomek australijskich hokeistów) wydają się egzotycznym rywalem, ale czy kiedyś tego samego nie mówiliśmy o innych ekipach, które już nas wyprzedziły?

Sprytem wykazał się Związek, który wprowadzając odpowiednie dla siebie przepisy dotyczące obcokrajowców ze statusem Polaka. Ile lat minęło od naturalizacji Martina Voznika? Przez ten okres nie udało się namówić do gry w biało-czerwonych barwach nikogo nowego. A po wejściu przepisów? Zaťko i Kubát już przed rokiem grali w nieoficjalnych sparingach, a Cracovia sprowadza Kanadyjczyków z polskimi korzeniami. Jednym tylko paragrafem, przerzucającym skauting i nakłanianie do przyjęcia obywatelstwa na kluby, PZHL podniósł poziom rozgrywek i otworzył sobie drogę do wzmocnienia reprezentacji, nie przeprowadzając przy tym żadnej reformy szkolenia. Nic, tylko pogratulować.

Media

Mieliśmy trzy portale tematyczne. Został jeden. Mieliśmy hokejowe pismo, lecz już nie mamy, choć swoje magazyny posiadają kulturyści i brydżyści. Brakuje nawet 30 tysięcy na wydanie gotowej książki o toruńskim hokeju, czy kolejnego "Rocznika hokejowego", a to nie koniec.

Na początku sezonu TVP Sport zakomunikowała, że zawiesza do końca roku transmisję ze spotkań hokejowych, mimo obowiązującej umowy. Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że za sprawą TV Tychy kolejne miasta interesowały się przeprowadzaniem własnych transmisji w internecie. Niestety TVP powołując się na swoje prawa zakazała takich działań i w efekcie m.in. Małopolska TV, mimo swej nazwy, nadawała transmisje radiowe.
A jeśli już o radiu mówimy, to PZHL w odpowiedzi ogłosił poszukiwania innej stacji telewizyjnej, która mogłaby przejąć PLH. Skończyło się na nawiązaniu współpracy z niszową stacją radiową RMF Maxxx, która się tą współpracą wcale nie chwaliła. Wraz z finiszem sezonu umowa z RMF wygasła, tak samo wygasły umowy na prawa telewizyjne do PLH i do meczów reprezentacji. Do głowy przychodzi tylko cytat z Mickiewicza: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie?"

Statystyki

PZHL razem z nowym sezonem i nową stroną wystartował z nowym systemem statystyk. Przez dwa lata Związek udostępniał protokoły pomeczowe, na podstawie których można było prowadzić ligowe (i nie tylko) statystyki. Protokołów już nie ma, jest za to współpraca z firmą Pointstreak. Jak to się mówi - lepsze jest wrogiem dobrego, a powierzenie pieczy nad statystykami firmie zagranicznej, która nie zrozumie tego, że nasz hokej wymaga "specyficznego" podejścia, prowadzi donikąd (zwłaszcza, jak myli się Polskę z Rosją). Zamiast więc dokładnych, aktualnych i profesjonalnych statystyk, bądź protokołów, które można by na takie zamienić, otrzymaliśmy bałagan. Teoretycznie system generuje protokoły, ale te bez podziału na piątki i zaznaczenia graczy, którzy rzeczywiście w meczu wystąpili, są właściwie bezużyteczne w większości przypadków.

Pointstreak chwali się mianem oficjalnego dostawcy statystyk dla skautów z NHL. Jakie ma to przełożenie dla nas? Otóż kilkukrotnie zwracaliśmy uwagę na sposób, w jaki liczone są statystyki bramkarzy podczas karnych wg IIHF, a także informowaliśmy o różnicy, jaka z tego wynika, w porównaniu z ligą północnoamerykańską. Jak łatwo można się domyślić, polskie statystyki liczone są wg metody NHL. Można dyskutować, o tym, która metoda jest bardziej odpowiednia, ale dopóki PLH nie przeniesie się za ocean, podlega pod przepisy Międzynarodowego Związku Hokeja na Lodzie.

Walkowery doprowadziły do tego, że oficjalna tabela błędnie podaje nawet ilości zdobytych punktów! A "kwiatków" jest więcej. Za nierozegrany mecz ze Stoczniowcem Naprzód dostał walkower 5:0, w systemie natomiast widnieje wynik 0:0. W jednym meczu wynik mimo walkowera utrzymano i zachowano statystyki zawodników, a w drugim statystyki skasowano. To samo tyczy się walkowerów ze zmianą wyniku - raz jest to znów 0:0, z pozostawionymi tylko statystykami bramkarzy(?), a raz pojawia się informacja o braku danych zamiast o walkowerze, a statystki zawodników mimo skasowania w meczu są dodawane do oficjalnych zestawień.
Nie można w tym znaleźć żadnej prawidłowości, bo jej nie ma, a Związek mimo kilkukrotnych próśb o oficjalne stanowisko i odpowiedź na pytanie, czy zawodnicy powinni mieć liczone statystyki ze spotkań rozegranych, lecz zweryfikowanych jako walkowery, przez cztery miesiące odpowiedzieć nie umiał.

Koniec pewnej epoki

O tym, w jakim miejscu znajduje się polski hokej niech świadczy też fakt, że po wywalczeniu brązu, zakończenie swojej kariery ogłosił Waldemar Klisiak, ostatni hokeista pamiętający olimpiadę w Albertville. Rok wcześniej pożegnali się inni olimpijczycy - Mariusz Puzio, Krzysztof Kuźniecow i Rafał Sroka. Od występu na igrzyskach minęło już 19 lat, a kibicom pozostało teraz liczenie tych, którzy grali w 2002 roku na MŚ Elity w Szwecji. A co będą liczyć za kilka lat?

2 razy skomentowano :

Anonimowy pisze...

Brawo, brawo i jeszcze raz brawo! świetnie napisane.
pozdrawiam
jacek

HSK pisze...

Dzięki, choć wolałbym pisać o czymś milszym ;)

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)