poniedziałek, 24 grudnia 2012

W polskiej lidze zabrakło dla Wolskiego miejsca

Gdyby ponad trzy miesiące temu ktoś powiedział, że Wojciech Wolski zagra w Polsce, z pewnością zostałby wyśmiany. Teraz, gdy urodzony w Zabrzu hokeista wrócił na święta do Kanady, można się na spokojnie zastanowić, czy rzeczywiście jego pobyt opłacił się Sanokowi i naszemu hokejowi, czy też - choć nawet śmiejącym nie przyszłoby to do głowy - okazał się klapą.
Czasu, jaki spędził tu 26-latek, nie można oceniać wyłącznie od strony sukcesów sportowych, na które nie do końca przełożyła się najwyższa w historii PLH pensja. Za 3 gole i 7 asyst w 9 spotkaniach ligowych oraz 3 bramki w 3 występach w Pucharze Kontynentalnym (plus bramka i wykorzystany karny w 2 sparingach) sponsorzy przez dwa miesiące wypłacili Wolskiemu podobno 100 tys. zł., a oprócz tego trzeba było wynająć mu dom, samochód i opłacić polisę wartą 40 tys. zł. Jeden tak kosztowny atak sprawiłby, że pozostali zawodnicy musieliby grać za darmo w większości rodzimych klubów, a mimo to nie można powiedzieć, że gracz NHL wybitnie wspomógł zespół, który liderem rozgrywek był już przed jego przylotem, a wszystkie mecze w półfinale PK przegrał.

Konferencja prasowa po przylocie Wolskiego. Fot. Krzysztof Koch, Agencja Gazeta
Ale czy można było oczekiwać czegoś więcej od zawodnika, który z powodu lockoutu na lód wyszedł po półrocznej przerwie, a wcześniej zmagał się z kontuzją? Po ostatnim spotkaniu w barwach KH Sanok, sam przyznał w rozmowie z portalem hokej.net, że nie pokazał pełni swoich możliwości. - Moja forma i gra nie była jeszcze taka jak być powinna. Myślę, że przede mną jeszcze kilka tygodni pracy w Toronto m.in. na siłowni i na lodzie. Sądzę, że po tym okresie będę gotowy i znajdę swoją stuprocentową formę. Najlepszy polski hokeista nie zdołał porwać swoimi występami tłumów, bo przyjazd do kraju był dla niego pierwszym etapem budowania formy. Na jej eksplozję i pokaz technicznych fajerwerków zabrakło już czasu.

Plakat reklamujący mecz w Krakowie.
Jednak od strony marketingowej pobyt w Polsce napastnika Washington Capitals wykorzystano dużo lepiej. Hokej znacznie częściej gościł na łamach różnych gazet, także tych, które udają, że taka dyscyplina nad Wisłą nie istnieje, jak Rzeczpospolita czy Super Express, a większość z artykułów traktujących o PLH obowiązkowo musiała zawierać w tytule nazwisko lewoskrzydłowego. Wolski pojawiał się w telewizji - w programach zarówno sportowych (jako gość Polsatu Sport przed meczem Śląska Wrocław z Zagłębiem Lubin), jak i tych mniej sportem się interesujących (w Dzień Dobry TVN). Brał udział w aukcjach charytatywnych, odwiedził sanocką uczelnię. Na facebooku powstał okolicznościowy fanpage. Został nawet zawłaszczony przez Cracovię na słynnym plakacie "Laszkiewicz kontra Wolski". I choć ostatnio polsko-kanadyjski napastnik przegrał rywalizację z końcem świata, to przez miniony okres polska liga bez Wojciecha Wolskiego nie istniała.

Fotoreporterzy nie odstępowali Wolskiego nawet na krok. Fot. Tomasz Radzik, gwizdek24.se.pl
Mimo całego medialnego szumu ciężko oprzeć się wrażeniu, że obecność gracza najlepszej ligi świata nie została w pełni wykorzystana. Jeśli komuś otarło się o uszy jego nazwisko i postanowił zobaczyć gwiazdę na własne oczy, to... pozostało mu siąść i płakać, lub po prostu zająć się czymś innym. Napastnik z NHL mógł zagrać dwa razy tyle spotkań, niż zagrał. Niestety, przez połowę jego pobytu w Polsce, liga miała reprezentacyjną przerwę i na żywo mogli go zobaczyć tylko nieliczni i to nawet nie we wszystkich ligowych miastach, których ostało się aż siedem. Włączyć po prostu telewizora też się nie dało, bo choć debiut rodowitego zabrzanina zwiększył o 100% ilość transmisji hokejowych w TVP Sport (do dwóch), to jeden (słownie: jeden) pokazany z jego udziałem pojedynek był zaledwie kroplą w morzu potrzeb kreowanej na Wolskiego i hokej mody. Nie pomyślano, by zorganizować z jego udziałem Mecz Gwiazd, choć byłoby to częściowym rozwiązaniem problemu. Tymczasem już we wtorek gracz Capitals zagra w meczu charytatywnym... tyle, że w Toronto.

Debiut w barwach KH Sanok. Fot. Tomasz Sowa, hokej.net
Hokej na lodzie dalej pozostał więc rozrywką "dla elit", mimo że w tym względzie mieliśmy doczekać się poprawy. W efekcie o Wolskim-celebrycie słyszeli prawdopodobnie wszyscy zdolni do czytania, słuchania bądź oglądania, jednak śladów na zmrożonej tafli Wolski-hokeista pozostawił niewiele - ot jeden mecz w archiwach państwowej telewizji i kilkanaście skrótów na YouTubie. Szansy na naprawienie tej sytuacji nie będzie, bo wielce nieprawdopodobne jest, by były już zawodnik mistrza Polski, będąc w lepszej formie, występował w PLH w lutym, gdy o hokeju przypomina sobie TVP, a walka o mistrzostwo nabiera rozpędu.

Co z niego wyrośnie? Fot. Tomasz Sowa, hokej.net
To oczywiście nie wina 26-letniego hokeisty, że trafił do Polski w czasie, kiedy na ligę zabrakło miejsca w terminarzach związkowych i telewizyjnych, oraz że miał kilkumiesięczny rozbrat z wyczynowym sportem, ale wszystko złożyło się na to, że największymi beneficjentami pobytu wychowanego w Kanadzie Polaka nie została ani nasza ekstraliga, ani nawet drużyna, która mu płaciła, tylko... Niedźwiadki z Sanoka, z którymi napastnik chętnie prowadził zajęcia. Dla maluchów nie miało znaczenia, że dorośli kręcą nosem na brak gradu bramek strzelonych przez Wolskiego. Liczyło się tylko to, że trenuje ich hokejowa gwiazda. Możliwe, że jego obecność tak podziałała na wyobraźnię młodych adeptów, że za 10 lat od kolejnego Polaka w NHL w odpowiedzi na pytanie o to, jak znalazł się w najlepszej lidze świata usłyszymy: "Pamiętam, jak Wojtek Wolski na treningach mówił nam, że musimy ciężko pracować, by osiągnąć sukces". Prawda, że byłoby pięknie?

3 razy skomentowano :

Anonimowy pisze...

Mała poprawka.. to nie jest felieton... proponuje poczytac o podstawach gatunków... najbezpieczniej pisz zawsze ze to artykuł

Anonimowy pisze...

na hokej.net wpisano to jako felieton..

HSK pisze...

To nie ja wrzucałem na hokej.net, nawet o tym nie wiedziałem :)

Prześlij komentarz

Spodobało Ci się, masz uwagi, a może zauważyłeś jakiś błąd?
Proszę, zostaw komentarz :)